Reklama

Polityka i prawo

Rosjanie łączą Sorosa z Nawalnym

  • Fot. NASA Eagleworks Laboratory

Rosyjscy hakerzy powiązani z Kremlem nie tylko kradną ogromne ilości danych, ale również je fałszują. Ostatnio miało to miejsce przy cyberataku na fundację George’a Sorosa, kiedy to stworzono fałszywe wiadomości próbujące powiązać jego osobę z rosyjskim opozycjonistą Aleksym Nawalnym.

Atak hakerski na fundację Open Society George’a Soros doprowadził do kradzieży pokaźnej bazy danych. Została ona opublikowana w dwóch miejscach na portalu DC Leaks oraz na stronie CyberBerkutu – rosyjskiej grupy hakerskiej, która sprzeciwiała się obecnemu ukraińskiemu rządowi.

W obu miejscach zostały opublikowane przynajmniej trzy dokumenty. Zostały one edytowane w celu zdyskredytowania  Aleksego Nawalnego poprzez pokazanie, że jest on finansowany z fundacji Open Society.

 W jednym z dokumentów CyberBerkut dodał jedną linijkę przedstawiającą grant przyznany fundacji Nawalnego, która zajmuje się walką z korupcją na sumę 240 tys. dolarów i 122 tys. W innym dokumencie Open Society zatytułowanym „Projekt Strategii: Rosja 2014-2017”. CyberBerkut dodał  fundację Nawalnego do paragrafu opisującego brak w Rosji instytucji zajmujących się sprawami polityki bieżącej. Poprzez ten czyn, CyberBerkut fałszywie wskazał, że grupa Nawalnego otrzymała wsparcie finansowe od fundacji Open Society. W trzecim dokumencie opisującym sposób w jaki fundację nonprofit radzą sobie z twardym rosyjskim prawem, hakerzy wskazali, że Nawalny otrzymał wsparcie od internetowej grupy  Yandex – rosyjskiego dostawcy usług internetowych, rywalizującej z amerykańskim Google.

Nawalny zaprzeczył doniesieniom, jakoby miałby otrzymywać wsparcie od Sorosa i Yandexu. Również rzeczniczka prasowa fundacji Open Society Laura Silber zaprzeczyła informacją. Nawalny w emailu wysłanym do magazynu Foreign Policy wskazał, że publikowanie fałszywych dokumentów wraz prawdziwym materiałem  to typowe działanie Kremla. Celem jest stworzenie zamieszania w szeregach opozycji i jej skłócenie. Nawalny dodaje, że w końcu zostanie potwierdzona fałszywość dokumentów, ale ludzie przed dwa tygodnie będą plotkowali o tym czy Nawalny bierze pieniądze od Sorosa czy nie. Zdaniem kremlowskiego opozycjonisty, Putin uważa hakerów za sprawdzone narzędzie rosyjskiego soft power. Nawalny pisze, że w wyniku ich operacji nikt nie zostaje zabity, nie zostają wystrzelone pociski ani użyte czołgi. Jest niemożliwym 100 % potwierdzenie rosyjskiego udziału w tych operacjach.

Kreml nienawidzi fundacji Sorosa, której działalność skupia się się na budowaniu struktur demokratycznych i społeczeństwa obywatelskiego na całym świecie, a w szczególności na terenie posowieckim. Silber mówi, że Open Society wspiera prawa człowieka, rządy prawa i demokratyczne praktyki w ponad 100 państw na całym świecie.

Rosja postrzega fundację Sorosa jako organizację z prawie nieograniczonymi środkami finansowymi, która wspiera prozachodnie rządy na terenie byłego ZSRR. Putin uważa, że Open Society odegrało istotną rolę w rewolucjach na Ukrainie w 2004 i rok wcześniej w Gruzji. Działalność fundacji jest w Rosji zabroniona od roku, kiedy to rosyjskie władze uznały jej działalność za groźbę dla systemu konstytucjonalnego Federacji Rosyjskiej.

Poprzez sfałszowanie dokumentów twierdzących, że Open Society finansuje działania Nawalanego, rosyjscy hakerzy próbują połączyć głównego opozycjonistę w kraju  z jednym z największych wrogów Kremla oraz wskazać, że Soros w ten sposób próbuję wpłynąć na sytuację wewnętrzną w Rosji.

Zarówno portal DC Leak i CyberBerkut mają bliskie powiązania z rosyjskimi służbami specjalnymi. Nie wiadomo jedynie jak głęboko one sięgają.

CyberBerkut wdarł się przebojem na scenę hakerską w 2014 roku po rewolucji, która obaliła prezydenta Wiktora Janukowicza. Jest najbardziej znany z ataków na systemy komputerowe podczas wyborów prezydenckich w maju 2014 roku, próbując w ten sposób je sparaliżować. Uważa, że się ze jego działaniem stoją rosyjscy hakerzy.

Specjaliści od bezpieczeństwa uważają, że DC Leak stanowi kolejny element rosyjskiej operacji. Strona ta była używana przez grupę Guccifer 2.0 do upublicznienia skradzionych informacji. Guccifer 2.0 zaistniał na scenie hakerskiej w czerwcu po tym jak przyznał się do kradzieży danych z Narodowego Komitetu Partii Demokratycznej. Przedstawiciele amerykańskiej społeczności wywiadu oraz eksperci od bezpieczeństwa uważają, że jest to twór, którego zdaniem jest odwrócenie uwagi od Moskwy. Jedne z pracowników słowackiej firmy ESET, zajmujące się cyberbezpieczeństwem powiedział, że bardzo prawdopodobne jest, że obie grupy to Ci sami ludzie.

Czytaj też: Atak na Fundację George'a Sorosa, wyciek 2,5 tys. poufnych dokumentów

Reklama

Komentarze

    Reklama