Reklama

Polityka i prawo

Cenzura w chińskiej aplikacji WeChat

Jedna z najpopularniejszych aplikacji komunikacyjnych, chińska WeChat ma cenzurować słowa w przesyłanych wiadomościach - wynika z raportu Citizen Lab. Ma to miejsce nawet poza granicami Chin i w sytuacji, kiedy aplikacja zainstalowana jest na telefonie z międzynarodowym numerem. Przypadek jest ten o tyle ciekawy, że może zahamować ekspansję chińskich firm z sektora IT na rynki światowe.

WeChat jest jedną z najpopularniejszych aplikacji do prowadzenia korespondencji w Chinach i czwartą pod względem bazy użytkowników na całym świecie. Według danych firmy z programu przeznaczonego na telefon z Androidem oraz iOS korzysta miesięcznie 800 mln klientów.

WeChat nie tylko pozwala na komunikację tekstową pomiędzy użytkownikami, ale także zapewnia możliwość przeprowadzenia rozmów głosowych oraz wideo. Sam producent aplikacji – firma Tencent, zapewnia, że cały kod jest oparty na otwartym źródle, dostępnym dla wszystkich zainteresowanych. Pozwala to na rozwój aplikacji w stronę mediów społecznościowych, integrując mechanizmy mobilnych płatności, platformy dla gier czy nawet wspólne przejazdy samochodowe.

Dostępność aplikacji na różne urządzenia, zależna od systemu operacyjnego, także wydaje się dosyć interesująca. Producent wymienia możliwość jej instalacji na telewizorach klasy Smart TV, w jednostkach odpowiedzialnych za klimatyzację, urządzeniach do pomiaru cukru we krwi, urządzeniach sportowych (firm Misfit, Garmin, Jawbone), zabawkach dla dzieci czy ramkach LCD. Oczywiście nie na wszystkich urządzeniach będzie mogła zostać uzyskana podobna funkcjonalność, ale aplikacja pozwoli na sprawowanie kontroli nad nimi.

Czytaj też: Chińskie firmy na usługach cyberwywiadu?

Wszystko to w świetle ingerencji w wolność słowa i wypowiedzi w samej aplikacji, która przestaje być w jakikolwiek sposób transparentna, przez co 800 mln użytkowników może obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Istnieje ryzyko, że twórcy aplikacji nie tylko wprowadzili odpowiednie słowniki blokujące wyrazy wulgarne, ale także zablokowali niewygodne dla pekińskiego rządu strony. Do takich wniosków doszedł Ron Deibert z Citizen Lab, który odkrył, że polityka korzystania z aplikacji bardzo się zmieniła w ostatnim czasie.

Nie tylko nie wiadomo, jakie słowa zostały zakazane w słowniku aplikacji, ale także przy wysyłaniu wiadomości przestała się pojawiać informacja o jej zablokowaniu – obecnie jest ona bezpowrotnie kasowana. Podobna sytuacja zaczęła się pojawiać w przypadku czatów grupowych, gdzie coraz więcej słów kluczowych trafiło do słownika wyrazów zakazanych. W dodatku sama biblioteka wydaje się być dynamicznie zarządzana – Dilbert zauważył, że słowa, które do tej pory nie były zakazane, przy konkretnych zdarzeniach w świecie zaczynają być blokowane.

Jednak to nie wszystko, niektóre z kont zlokalizowanych w Chinach dostały zakaz dostępu do stron krytykujących poczynania rządu Chińskiej Republiki Ludowej czy tych oferujących internetowe gry hazardowe. Również użytkownicy, którzy podczas rejestracji podali numer telefonu pochodzący spoza granic Państwa Środka, odczuwają przerwy w dostępie do niektórych stron, zawierających treści pornograficzne czy pozwalające na gry hazardowe. Mogą jednak korzystać bez większych utrudnień z innych stron chińskich w samej aplikacji.

Reklama

Komentarze

    Reklama