Reklama

Armia i Służby

Wojsko RP rośnie. Generał Molenda szczerze o potencjale Polski

polska wojsko mon
Wojsko Polskie rozwija się. Sojusznicy doceniają Siły Zbrojne RP.
Autor. Ministerstwo Obrony Narodowej 🇵🇱 (@MON_GOV_PL)/X

Wojsko Polskie w dobie wojny na Ukrainie oraz zagrożeń płynących ze strony Rosji i Białorusi musi być w stanie pełnej gotowości. Jedno z dowództw Sił Zbrojnych RP już konfrontuje się z wrogiem w bezpośrednim starciu. „Jesteśmy w permanentnym konflikcie (…). Znajdujemy się na cyfrowym froncie” – mówi w wywiadzie dla CyberDefence24.pl gen. dyw. Karol Molenda, szef polskich cyberwojsk.

Polska znajduje się w złożonym środowisku międzynarodowym, z czego wnikają liczne zagrożenia. Ich charakter jest różnorodny. Mówimy nie tylko o konwencjonalnych działaniach wroga (np. naruszenie przestrzeni powietrznej RP), ale również tych, których na pierwszy rzut oka nie widać. Inwazja Rosji na Ukrainę tylko pogłębiła ten problem. 

Nasz kraj stał się jednym z głównych celów KremlaMoskwa sięga po m.in. służby specjalne, aby nękać Polskę, próbując w ten sposób ugrać coś dla siebie. Co takiego? Chociażby pozyskać wrażliwe dane dotyczące wsparcia dla Ukrainy, bo tu RP odgrywa wiodącą rolę. 

W efekcie wzrosła liczba cyberataków nad Wisłą. Wrogie działania w sieci stały się regularną aktywnością, z którą muszą mierzyć się krajowi eksperci. Wojsko Polskie stawia czoła wyzwaniu, dzięki służbie specjalistycznego dowództwa. Jego żołnierze każdego dnia ścierają się z wrogiem, dzięki czemu zyskują cenną wiedzę i doświadczenie, którymi mogą dzielić się z sojusznikami. 

Przeczytajcie ekskluzywny wywiad z gen. dyw. Karolem Molendą, dowódcą polskich cyberwojsk. 

Czytaj też

Reklama

Szymon Palczewski, zastępca redaktor naczelnej CyberDefence24: Jakie jest podejście sojuszników do polskich cyberwojsk?

Gen. dyw. Karol Molenda, Dowódca DKWOC: Dowództwo Komponentu Wojsk Obrony Cyberprzestrzeni (DKWOC) cieszy się sporym uznaniem. Jesteśmy wiarygodnym partnerem, który wyznacza kierunki rozwoju cyberbezpieczeństwa w NATO. Sojusznicy liczą się z naszym zdaniem. Rozmowy z moimi odpowiednikami z państw NATO i Unii Europejskiej bardzo często przyprawiają mnie o dumę.

Sz.P.: I co mówią?

K.M.: Podkreślają, że Polska zbudowała solidne kompetencje. Widzą, że aktywnie działamy i traktujemy cyberbezpieczeństwo, jak grę zespołową. Wiąże się to ze zmianą strategii zarządzania informacją. Odeszliśmy od zasady need to know”, która polegała na budowaniu własnych zasobów wiedzy, na need to share”, zakładającą potrzebę wymiany doświadczeń i informacji, które pozyskujemy w ramach własnych operacji.

Sz.P.: Jakiego typu są to informacje?

K.M.: Unikalne. Na ich bazie partnerzy mogą lepiej zabezpieczać swoje sieci i systemy teleinformatyczne, co też przekłada się na budowanie naszej wiarygodności. Świat widzi, że w Polsce mamy utalentowanych ekspertów. Rozpoznawalność polskich cyberwojsk, ich skuteczność i reputacja napędzają wewnętrzny rozwój. 

Reklama

Chętnych do cyberwojsk nie brakuje

Sz.P.: Co ma Pan na myśli?

K.M.: Każdy chce być częścią zwycięskiego zespołu i w naszym przypadku jest podobnie. Mówimy o systemie naczyń połączonych. Eksperci DKWOC są zapraszani w roli mówców na branżowe konferencje na całym świecie. Nasz głos jest słyszany i ma znaczenie. Ceniona, wiarygodna i renomowana marka przyciąga talenty. 

Sz.P.: Czyli z kadrami nie jest u Was tak źle? Sporo się mówi o problemach w pozyskaniu specjalistów do sektora państwowego.

K.M.: Jest dużo chętnych, pomimo tego, że mówimy o wojsku, co wiąże się z poważnymi zobowiązaniami i wymaganiami. Jeszcze 5 lat temu wielu wskazywało, że ciężko będzie ubrać wysokiej klasy specjalistów w mundur. A teraz leży u nas znacząca liczba CV do rozpatrzenia.

Sz.P.: Skoro może Pan wybierać w kandydatach, to inni mogą tylko pozazdrościć.

K.M.: Cieszy mnie to, że mam taką możliwość. Gdy rozmawiam z moimi zagranicznymi odpowiednikami, wielokrotnie wskazują, że nie mają zbyt wielu chętnych do służby. U nas jest przeciwnie. Możemy skupić się na odpowiedniej selekcji, wybierając najlepszych.

Sz.P.: Chętni są, ale nie każdy może - od tak -wstąpić do wojska. Trzeba spełnić pewne warunki, prawda?

K.M.: Jesteśmy służbą, która wymaga uzyskania poświadczenia bezpieczeństwa. To wymóg wynikający z ustawy o ochronie informacji niejawnych. Każdy żołnierz DKWOC musi dawać rękojmię zachowania tajemnicy. To coś, co nie jest często spotykane na rynku cywilnym. 

Reklama

Sz.P.: Wiemy już, że chętnych nie brakuje. A jakich osób w szczególności poszukuje Pan jako Dowódca?

K.M.: Na uwadze mam osoby młode, u których widać duże chęci do rozwoju. Jestem przekonany, że w Polsce nie istnieje wiele takich miejsc, gdzie talenty posiadają tak ogromną perspektywę rozwoju. Wynika to z faktu, że każdego dnia jesteśmy w kontakcie z przeciwnikiem. Dzięki temu na salach operacyjnych można zdobyć wyjątkowe doświadczenie i wiedzę. 

Sz.P.: Przyciągnąć ekspertów to jedno, zatrzymać ich na dłużej – drugie. W Pana ocenie inicjatywa dodatku teleinformatycznego się sprawdziła?

K.M.: Za unikalną i pożądaną wiedzę należy też odpowiednio płacić, stąd właśnie realizacja różnych pomysłów dotyczących dodatków i innych świadczeń. Zgodzę się, że dużą pomocą okazała się ustawa przewidująca świadczenia teleinformatyczne. To pokazało, że państwo polskie chce zadbać o specjalistów od cyberbezpieczeństwa. DKWOC jest jednym z beneficjentów tego rozwiązania.

Czytaj też

Trwa polowanie na wroga

Sz.P.: Jak wyglądały ostatnie miesiące w DKWOC?

K.M.: Bardzo ciekawie. Ubolewam, że nie o wszystkich sukcesach możemy poinformować opinię publiczną. Ze względów bezpieczeństwa wiele spraw musimy teraz przemilczeć.

Sz.P.: Może zdradzi Pan chociaż o jaki obszar działań chodzi?

K.M.: Prowadzimy polowanie na adwersarza w różnych miejscach w systemach resortu obrony narodowej. Jesteśmy w permanentnym konflikcie w cyberprzestrzeni. Na tę chwilę tyle musi wystarczyć.

Sz.P.: Jeśli chodzi o działanie wrogich podmiotów w sieci, to czy coś się zmieniło?

K.M.: Adwersarz zauważył, że jesteśmy dobrze przygotowani do obrony wojskowych systemów. Potrafimy bardzo szybko wykryć złośliwą działalność i próby oddziaływania na sieci i systemy, które administrujemy. Dlatego uwaga przeciwnika skupiła się teraz na podmiotach, z którymi współpracują Siły Zbrojne. Tam dostrzegamy zagrożenia i ryzyka oraz staramy się je eliminować. 

Sz.P.: Czego dotyczy to ryzyko?

K.M.: Poprzez cyberoperacje wymierzone we wspomniane podmioty, adwersarz może chcieć pozyskać informacje o wojsku czy administracji, których nie zdobyłby od nich samych. Stąd właśnie próby cyberataków na np. sektor energetyczny czy logistykę.

Sz.P.: Wynika z tego, że poziom bezpieczeństwa innych wpływa też na sytuację samego Dowództwa. Co robi DKWOC, aby jakoś ograniczyć ten problem?

K.M.: W ubiegłym roku znacząco rozszerzyliśmy naszą działalność. Mam na myśli wsparcie podmiotów, z którymi współpracuje wojsko. Oferujemy pomoc w zakresie zabezpieczenia sieci i systemów teleinformatycznych. Informujemy też naszych partnerów o sprawach, które mogą mieć znaczenie dla ich bezpieczeństwa, a więc w dalszym łańcuchu i naszym własnym.

Sz.P.: Pana wypowiedź wskazuje, że jednym z głównych zagrożeń jest kradzież informacji, czyli wroga aktywność szpiegowska. Na tym faktycznie teraz skupia się adwersarz?

K.M.: Grupy działające pod egidą obcych służb specjalnych aktywnie poszukują informacji. Polska jest najważniejszym hubem logistycznym w pomocy udzielanej Ukrainie, a więc także atrakcyjnym celem. Posiadamy dane bardzo cenne dla adwersarza i dlatego kampanie cyberszpiegowskie są intensywne. To nie może dziwić. 

Nie możemy też zapominać i wykluczać sytuacji, w której przeciwnik może przygotowywać operacyjne środowisko do dalszego działania, którego celem jest np. uszkodzenie lub zniszczenie określonych systemów w przyszłości. Takie próby unieruchomienia infrastruktury krytycznej obserwowaliśmy w przeszłości w Ukrainie.

Sz.P.: A infrastruktura jest kluczowa dla funkcjonowania całego państwa, w tym sił zbrojnych.

K.M.: Bez niej wojsko nie mogłoby sprawnie prowadzić operacji. Trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie armii bez np. dostaw paliw.

Czytaj też

Pozycja Polski w NATO

Sz.P.: NATO jest fundamentem naszego bezpieczeństwa, zwłaszcza w sytuacji, gdy na Ukrainie toczy się regularna wojna. Jaka jest pozycja polskich cyberwojsk w sojuszu?

K.M.: Jest kilka państw członkowskich, które mają dobrze rozbudowany swój cyberkomponent. Oczywiście nie ma uniwersalnego wzoru na jego utworzenie, dlatego w różnych krajach wygląda to nieco inaczej. Jestem jednak przekonany, że obecnie wyznaczamy kierunek rozwoju potencjału Sił Zbrojnych do prowadzenia operacji w cyberprzestrzeni.

Sz.P.: Dobrze rozumiem, że polskie cyberwojska zaliczają się do „topu” NATO?

K.M.: Mamy już ugruntowaną pozycję w NATO. Partnerzy traktują nas jako komponent, który wiele wnosi do sojuszniczych zdolności. Dodatkowo znajdujemy się na cyfrowym froncie, więc każdego dnia zdobywamy unikalną wiedzę i doświadczenie.

Sz.P.: No tak, sąsiedztwo Ukrainy. Czy to oznacza, że w sieci również trwa regularna wojna?

K.M.: Dowódcy odpowiedzialni za domenę lądową, powietrzną i morską definiują rzeczywistość na czas pokoju, kryzysu i wojny. Cyberprzestrzeń jest jednak wyjątkowa. Jako jedyna stworzona została przez człowieka, a jej parametry dynamicznie zmieniają się każdego dnia. To domena, w której nigdy nie będziemy w stanie pokoju. W moim przekonaniu w cyberprzestrzeni funkcjonują trzy stany: rywalizacji, konfliktu i wojny. Obecnie znajdujemy się w stanie konfliktu.

Sz.P.: Czyli wojny w cyberprzestrzeni nie ma?

K.M.: Wojny nie ma, ponieważ złośliwe działania w sieci nie doprowadziły do poważnych zniszczeń czy śmierci niewinnych osób – przynajmniej do chwili obecnej.

Sz.P.: Wracając do NATO, co nas wyróżnia na tle innych państw?

K.M.: Jako DKWOC nie skupiamy się tylko na systemach wojskowych. Nasi eksperci opracowują nowoczesne metody wykrywania incydentów w cyberprzestrzeni, projektują rozwiązania do ochrony i zabezpieczenia informacji, rozwijają też własne metody i urządzenia kryptograficzne. Prowadzimy też działalność naukowo-edukacyjną, wdrożeniową, badawczo-rozwojową i opiniodawczą. Jestem przekonany, że to unikalne podejście w skali całego sojuszu. Gdy rozmawiam ze swoimi odpowiednikami z państw członkowskich, mało które dowództwo przyjęło takie podejście. 

Sz.P.: I pewnie nie ma wielu państw w NATO, które byłyby tak atakowane w sieci, jak Polska.

K.M.: Jesteśmy jednym z głównych obiektów zainteresowania grup APT, które działają na zlecenie obcych służb specjalnych. Liczba zaawansowanych prób przełamania naszych zabezpieczeń zwiększyła się pięciokrotnie od inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku. Właśnie ze względu na skalę wrogich działań, musimy być bardziej zaangażowani, nie tylko w naszych systemach. 

Sz.P.: Potencjał Polski w cyber widać na m.in. elitarnych ćwiczeniach Locked Shileds NATO. Zajmujemy tam czołowe miejsca. Co tego typu zmagania wnoszą do naszego bezpieczeństwa?

K.M.: Locked Shileds to fantastyczna inicjatywa, pokazująca jak dany kraj jest przygotowany do wojny w cyberprzestrzeni. Podczas ćwiczeń rywalizują ze sobą zespoły z NATO i państw partnerskich. Uważam, że to świetne miejsce do zgrania zespołu narodowego. Celowo mówię narodowego, a nie wojskowego, bo choć na czele naszego zespołu stoi oficer DKWOC, to w skład drużyny wchodzą też specjaliści z różnych instytucji. Dzięki temu budujemy międzyinstytucjonalne relacje na poziomie eksperckim. Jako DKWOC staramy się je pielęgnować, nie tylko podczas ćwiczeń.

Sz.P.: Co to oznacza w praktyce?

K.M.: Dzięki silnym, sprawdzonym relacjom, w sytuacji, gdyby nasz kraj został zaatakowany w cyberprzestrzeni, jak chociażby w przeszłości Estonia, dysponujemy potencjałem eksperckim, który w krótkim czasie byłby w stanie się zmobilizować, zgrać i skutecznie przeciwstawić zagrożeniu.

W Polsce mamy światowej klasy ekspertów w różnych sektorach: od wojska, po instytucje finansowe. Nie możemy jednak spoczywać na laurach. Jako państwo nie możemy przestać inwestować w talenty. Cyberbezpieczeństwo to proces, nie stan.

Sz.P.: W ubiegłym roku polski zespół zajął 3. miejsce w Locked Shileds. W tym roku celujemy w złoto?

K.M.: W ubiegłym roku byliśmy „na pudle” i teraz też będziemy walczyć o najwyższe lokaty. Zawsze zachęcam do rywalizacji. Pamiętajmy też, że nasz zespół nie ma możliwości przygotowania się do ćwiczeń, tak jak to wygląda w przypadku innych drużyn. Pozostali mogą pozwolić sobie na opracowanie taktyki i strategii działania. My wchodzimy na salę z marszu i działamy. 

Sz.P.: Znany jest już skład na tegoroczną edycję?

K.M.: Stworzymy jeden zespół z Finlandią. Choć nasze poziomy są porównywalne, to jednak Finowie stwierdzili, że chcą działać pod kierownictwem polskiego oficera.

Sz.P.: Bez żadnych negocjacji?

K.M.: Tak. Sami wyszli z taką inicjatywą. To też podkreśla naszą rolę i zdolności.

Czytaj też

Wojsko Polskie sięga po sztuczną inteligencję

Sz.P.: DKWOC to nie tylko służba na rzecz bezpieczeństwa i obrony kraju. Śledząc Waszą działalność widać, że opracowujecie również wiele przydatnych rozwiązań. Obecnie sporo miejsca poświęca się sztucznej inteligencji. Dowództwo ma już jakieś osiągnięcia w tej dziedzinie?

K.M.: Usprawniliśmy wiele procesów na różnych płaszczyznach w Siłach Zbrojnych poprzez uruchomienie mechanizmów bazujących na uczeniu maszynowym i technologii AI. Dzięki temu możliwe było zoptymalizowanie wielu procesów.

Sz.P.: Może Pan podać konkretny przykład?

K.M.: Obecnie skupiliśmy się na usługach w systemach niejawnych. Opracowaliśmy i wdrożyliśmy duże modele językowe przeznaczone do przetwarzania i analizowania informacji. Musieliśmy stworzyć własne rozwiązanie, bo systemy niejawne są odseparowane od internetu i nie można było posłużyć się komercyjnymi narzędziami.

Sz.P.: I to rozwiązanie jest przeznaczone tylko do zasobów cyfrowych?

K.M.: Tak. Choć mamy duże aspiracje w tym zakresie.

Sz.P.: A jeśli chodzi o AI na „polu bitwy”?

K.M.: Technologię sztucznej inteligencji testowaliśmy w trakcie ćwiczeń Anakonda-23 w ramach systemów obrazowania. Zaimplementowaliśmy AI w opracowany przez nas System Zarządzania Polem Walki, który ma na celu rozpoznanie „swój-obcy”. Mamy szereg wniosków i głowy pełne kreatywnych pomysłów – teraz czas na realizację kilku z nich.

Sz.P.: Nie samą sztuczną inteligencją żyje człowiek. Na jakie inne rozwiązania powinniśmy zwrócić uwagę?

K.M.: Stworzyliśmy własne rozwiązanie VPN. Nasze narzędzie otrzymało certyfikat ochrony kryptograficznej nadawany przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Służba zweryfikowała jego mechanizmy i potwierdziła jakość. Rozwiązanie zostało już zaimplementowane w wojsku na urządzeniach mobilnych, dzięki czemu możemy pracować zdalnie i mieć bezpieczny dostęp do zasobów wojskowych systemów.

Sz.P.: Na naszych łamach opisywaliśmy również specjalny komunikator dla żołnierzy i pracowników MON.

K.M.: Tak, mówimy o komunikatorze Merkury 2.0. Stworzyliśmy go od postaw na bazie protokołu Matrix, dzięki temu mamy gwarancję, że wszystkie dane są na naszych serwerach i nikt nie jest w stanie uzyskać nieautoryzowanego dostępu do nich. Korzysta z niego personel MON

Sz.P.: Robi się z tego niezłe portfolio. Nie wszędzie cyberwojska angażują się również w rolę dostawców rozwiązań i usług.

K.M.: Tak, staramy się działać w sposób wyjątkowy, w pełni wykorzystując naszą wiedzę i zasoby.

Czytaj też

Wojna kognitywna. „Mamy się od kogo uczyć"

Sz.P.: Cyberataki to nie jedyne zagrożenie, z jakim spotykamy się w sieci. Dezinformacja i wroga propaganda również odgrywają istotną rolę. Pierwsza na myśl przychodzi Rosja, która słynie z prowadzenia takich kampanii. DKWOC odnotowuje ten problem?

K.M.: Wyzwania związane z dezinformacją dotyczą również nas, żołnierzy. Adwersarz stara się grać na naszych emocjach. Przykładem mogą być pojawiające się co pewien czas fake newsy o rzekomym odebraniu uprawnień przedstawicielom Sił Zbrojnych. Efekt? Część żołnierzy odchodziła ze służby.

Sz.P.: Co Dowództwo robi w tej kwestii?

K.M.: Chcemy uczulać społeczeństwo na zagrożenia związane z wrogimi operacjami. Na wniosek Centrum Operacyjnego MON opracowaliśmy aplikację „Żołnierz RP”, aby dotrzeć do żołnierzy i obywateli z rzetelnymi informacjami. Dowódcy z innych państw stwierdzili, że to świetny pomysł i planują wdrożyć podobne rozwiązania w swoich siłach zbrojnych

Trzeba to powiedzieć: Rosja potrafi prowadzenić działania w obszarze informacyjnym. Dlatego musimy zbudować odpowiednie kompetencje do przeciwdziałania tym zagrożeniom.

Sz.P.: To znaczy?

K.M.: Stoimy w pierwszym szeregu, jeśli chodzi o działania CyberOps, ale gdy mówimy o domenie kognitywnej, mamy się od kogo uczyć.

Sz.P.: Jakie kraje ma Pan na myśli?

K.M.: Na przykład Francję, gdzie dużą uwagę skupia się na operacjach informacyjnych. Duże zdolności w tej dziedzinie posiadają też Niemcy, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. Tam kwestie związane z działaniami w przestrzeni informacyjnej stanowią element cyberwojsk. 

Sz.P.: Może Polska powinna też to rozważyć?

K.M.: Nie chodzi o wyważenie otwartych drzwi. Nasi partnerzy, o których wspomniałem, opracowali jakościowe doktryny i struktury, które przeszły już przez szlak bojowy. Należy skorzystać z ich wiedzy i doświadczeń, zwłaszcza, że są chętni do dzielenia się nimi.

Czytaj też

Wojna na Ukrainie. Wsparcie Polski

Sz.P.: Minęły 2 lata od rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Czego nauczyliście się przez ten czas?

K.M.: Przede wszystkim nauczyliśmy się adwersarzy – ich taktyk, technik i procedur. Jak już wspomniałem wcześniej zmieniliśmy swoją postawę z need to know” na need to share”. Dzielimy się naszymi informacjami, nie tylko z partnerami, ale ogólnie z opinią publiczną. Chcemy ujawniać narzędzia przeciwnika, bo to powoduje u niego poważne problemy. Musi na nowo je opracowywać, ponieważ tracą skuteczność.

Sz.P.: DKWOC udzielało wsparcia Ukrainie w tym trudnym dla niej czasie. Na czym polegało i czy ta pomoc będzie kontynuowana?

K.M.: Szkolimy ukraińskich ekspertów na naszych cyberpoligonach. I to będzie kontynuowane. Przekazujemy również informacje, które z ich perspektywy są bardzo cenne. 

Sz.P.: To „jednostronna” współpraca?

K.M.: Jesteśmy w bliskim kontakcie z ukraińskimi partnerami i otrzymujemy również od nich przydatne informacje o np. adwersarzach, więc korzyści współpracy płynną w dwie strony.

Sz.P.: Wiele miejsca w dyskusjach branżowych poświęca się sile Rosji w cyber. A jak ocenia Pan potencjał Ukrainy?

K.M.: Uważam, że ukraińskie zespoły należą obecnie do elity. Nic poważnego tam się nie wydarzyło w cyberprzestrzeni po 24 lutego 2022 r. Nie doszło do np. blackoutów, bo nasi sąsiedzi od 2014 r. bardzo się rozwinęli. Wykorzystali ten czas, a do tego otrzymali wielkie wsparcie ze strony największych graczy: wiodących państw i gigantów technologicznych takich jak Microsoft, Amazon czy Google.

Sz.P.: Ujawniane przez ukraiński wywiad wojskowy informacje pokazują, że nasi sąsiedzi nie tylko bronią się, ale również wyprowadzają kontrujące ciosy. Wystarczy przytoczyć zhakowanie rosyjskiej państwowej firmy Planeta, w wyniku czego miało dojść do zniszczenia 280 serwerów oraz ok. 2 tys. terabajtów danych. Jak Pan to skomentuje?

K.M.: Nie ma niehakowalnych systemów i sieci, chyba że są wyłączone od prądu. Pozostaje kwestia zasobów, determinacji i wiedzy. Z tego względu cyberbezpieczeństwo to proces: jeśli dzisiaj dany system jest bezpieczny, jutro nie musi już tak być.

Rosjanie przez lata rozwijali swoje umiejętności do prowadzenia ofensywnych operacji. Okazało się, że trochę gorzej wyglądały ich zdolności defensywne. Wszyscy zapewne pamiętamy, kiedy na początku inwazji haktywiści kolektywu Anonymous pokazali, że dość łatwo przełamać rosyjskie zabezpieczenia. Chyba sam Kreml nie był świadomy, że ma tyle słabych punktów.

Sz.P.: Pytanie na ile się to teraz zmieni.

K.M.: Jeśli Rosja pada ofiarą wrogich cyberataków, to – podobnie jak Ukraina – wyciąga wnioski i inwestuje w cyberbezpieczeństwo. W efekcie w przyszłości nie będzie już tak łatwo zhakować tamtejszą infrastrukturę. 

Sz.P.: Tylko Ukraina otrzymała ogromne wsparcie Zachodu – państw i firm. Dzięki temu mogła zbudować silny mur. Rosja nie ma takiej możliwości. Przykładowo, jeśli faktycznie zniszczono 280 serwerów Planety, które pochodzą od zachodniego dostawcy, to przez sankcje nie będzie łatwo przywrócić prawidłowego funkcjonowania organizacji. Z tego względu, nawet po upływie czasu, Ukraina będzie miała silniejszy fundament cyberobrony niż Rosja, której pozostają własne rozwiązania lub państw takich, jak np. Chiny.

K.M.: Dlatego tak ważne było wsparcie Ukrainy przez wielkie firmy technologiczne. To absolutnie kluczowa pomoc.

Sz.P.: A może jest tak, że jeśli w ramach wojny na Ukrainie nie ma tylu poważnych cyberataków, to w przyszłości też tak będzie?

K.M.: Niestety to tak nie działa i przestrzegam przed takim myśleniem. Cyberprzestrzeń może nie jest namacalna, ale jest wokół nas i ma ogromny wpływ na działanie wojska. To, że obecnie jesteśmy w stanie dobrze zabezpieczyć infrastrukturę krytyczną i nasze systemy, nie znaczy, że Rosjanie aktywnie nie poszukują podatności, która pozwalałaby im przejąć ją w przyszłości

Powinniśmy patrzeć na cyberbezpieczeństwo holistycznie, jak na system naczyń połączonych. To ekosystem technologii, ludzi i procesów, które wzajemnie na siebie oddziałują. Naszym wspólnym zadaniem jest utrzymanie w nim silnych więzi i stabilnej równowagi.

Sz.P.: Dziękuję za rozmowę.

Czytaj też

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na:[email protected].

Reklama

Komentarze

    Reklama