Reklama

Polityka i prawo

Niemieckie władze nie widzą rosyjskich ingerencji, ale zalecają ostrożność

Fot. olivermonschau / pixabay.com
Fot. olivermonschau / pixabay.com

Jak informuje portal Fifthdomain.com niemieckie władze jak do tej pory nie odnotowały żadnych oznak ingerencji w zbliżające się wybory. Jednak ostrzegają, iż możliwe są jeszcze różne scenariusze, a cyberataki o ograniczonej skali przeciwko instytucjom państwowym prowadzone są regularnie. 

Przedstawiciele niemieckich struktur bezpieczeństwa od początku br. ostrzegają o ryzyku możliwych prób rosyjskiego rządu mających na celu destabilizację Niemiec. Chodzi zwłaszcza o wsparcie partii ekstremistycznych. Związane jest to z tym, iż kanclerz Angela Merkel niezmiennie opowiada się za utrzymaniem międzynarodowych sankcji przeciwko Rosji, będących konsekwencją jej agresji na Ukrainie.

 

Jak mówi niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere: „nie widzimy, aby Władimir Putin ingerował w kampanie wyborcze. Może jeszcze nie próbowali. Może to dopiero nadchodzi”. Rzecznik prasowy ministerstwa Johannes Dimroth powiedział z kolei dziennikarzom, iż ataki cybernetyczne są regularnie prowadzone przeciwko instytucjom państwowym i politykom. Na chwilę obecną nie spowodowały one jeszcze większych strat, ponieważ ich skala nie było duża. Jak dodał: „nie doszliśmy jeszcze jednak do takiego momentu, w którym moglibyśmy powiedzieć, że jest bezpiecznie”.

 

Jak przekazuje Fifthdomain.com, eksperci są zgodni, że wzrosła aktywność fikcyjnych kont na Twitterze, wspierających Alternatywę dla Niemiec (AfD). Raczej mało prawdopodobne, aby ta skala działań mogła wpłynąć na przebieg głosowania. Analityk Fearless Democracy Luca Hammer zidentyfikowała na Twitterze grupę zautomatyzowanych kont (botów), które zaczęły zalewać sieć informacjami o charakterze rasistowskim i antyrządowym. W jej ocenie ich model działania przypomina ten wykorzystywany przez aktywistów skrajnej prawicy w USA, wspierającej Donalda Trumpa podczas kampanii prezydenckiej w 2016 roku. Różnica w efektach ich działań polega na tym, iż Twitter nie cieszy się aż taką popularnością w Niemczech jak za oceanem. Niemniej jednak w jej ocenie wielu dziennikarzy czy polityków może wyciągać na podstawie ich aktywności błędny obraz rzeczywistości. Zakłócają oni bowiem realny obraz tego, co myśli społeczeństwo.

 

Podobnej opinii jest Laura Rosenberger z German Marshall Fund. Amerykański think tank wprowadził niedawno nowe narzędzie cyfrowe do monitoringu aktywności w sieci, które połączone zostało z niemieckojęzycznym kontem kontrolowanego przez Kreml Sputnika. Jak twierdzi Rosenberger: „nawet jeśli wiele ludzi nie widzi tego bezpośrednio, koncepcje rozsiewane po Twitterze przedostają się do mainstreamu”.

 

Alternatywa dla Niemiec ma na chwilę obecną największą obecność w mediach społecznościowych. Partia wykorzystuje to do wysyłania stałego przekazu antyimigranckiego i skierowanego przeciwko Angeli Merkel. Jej zasięg to kilkaset tysięcy użytkowników. Jak podkreśla Rosenberger wiele wiadomości z sieci powiązanej ze Sputnikiem pokrywa się ze stanowiskiem AfD. „W Niemczech zauważalny jest schemat, ponieważ wiele wiadomości nie dotyczy konkretnej partii czy kandydata, lecz jest ukierunkowanych na kreację podziałów społecznych i próbę ich wykorzystywania”.

Reklama

Komentarze

    Reklama