Reklama

Polityka i prawo

Rosjanie niewinni? Carr: dowody ingerencji w wybory niejednoznaczne

Nie wszyscy eksperci w Stanach Zjednoczonych są przekonani co do wniosków amerykańskich służb, że za cyberatakami stali rosyjscy hakerzy. Jednym z niezależnych ekspertów, który podważa tezy raportu i wątpi w odpowiedzialność Rosji, jest Jeffrey Carr. Jego zdaniem przedstawione dowody w żaden sposób nie wskazują na udział rosyjskiego rządu.

Kluczowym dowodem mającym świadczyć o winie Rosjan jest znalezienie w sieciach Komitetu Partii Demokratycznej złośliwego oprogramowania X-agent, które również wykryto w Bundestagu i podczas ataku na telewizję Le Monde. Pozwala ono na zdalne przejęcie kontroli nad komputerem, zdobycie pożądanych informacji i kasowanie plików. Carr podkreślił jednak, że X-agent wymknął się spod kontroli rosyjskich hakerów i w jego posiadaniu mogą być różne grupy hakerskie, dlatego nie można uznawać go za główny dowód ich ingerencji.

Z Carrem nie zgadza się jednak inny ekspert Matt Tait. Jego zdaniem nie zostały ujawnione krytyczne kody dostępu do serwerów, a bez nich ten, kto będzie chciał wykorzystać to oprogramowanie, będzie zmuszony je praktycznie otworzyć od nowa. A nie jest to łatwa sprawa.

Czytaj też: Rosyjska ingerencja w wybory w USA. Bilans zysków i strat Kremla, Trumpa i służb [RAPORT]

Krytyce ekspertów poddano także wcześniejszy raport opublikowany przez FBI i Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Miał on zawierać listę 870 nic nie znaczących adresów IP.

Atrybucja ataku w cyberprzestrzeni jest niewątpliwe bardzo trudna. W szczególności jeśli chodzi o aspekt techniczny. Należy jednak pamiętać o politycznym kontekście całego wydarzenia oraz o podmiocie, który może osiągnąć największe korzyści. Biorąc pod uwagę te elementy, nie ma większych wątpliwości, że to rosyjskie służby stały za kampanią wymierzoną w amerykański system wyborczy.

Reklama

Komentarze

    Reklama