Reklama

Strona główna

Słownik dezinformacji gazowej, czyli jak odpowiadać propagandzie [4 punkty]

  • Fot. kpt. Tomasz Kisiel, kpr. Maciej Hering

Ostatnie tygodnie obfitowały w wydarzenia związane z dostawami gazu do Polski i Europy. Otwarto procedurę Open Season na gazociąg Baltic Pipe, podpisano memorandum w sprawie tego projektu, zachodnie spółki wsparły Gazprom pieniędzmi na Nord Stream 2, a przesył błękitnego paliwa Gazociągiem Jamalskim został wstrzymany ze względu na zawodnienie surowca. Taka mnogość działań i pewien chaos informacyjny, który jej towarzyszy, sprzyja rozprzestrzenianiu się propagandy. Niniejszy tekst to „zestaw obronny” przed najpopularniejszymi chwytami propagandowymi związanymi z gazem, jakie pojawiają się w polskiej sieci.

  • Gaz rosyjski jest zły tylko dlatego, że jest rosyjski...


Nie. Takie podejście próbuje uwiarygodnić istnienie ładunków emocjonalnych, które rządzą polskimi kontaktami handlowymi. Niemałą rolę odgrywa w tej kwestii historia, która pozycjonuje Rosję jako naturalnego przeciwnika Polski. Jednakże, to właśnie historia jest podstawowym kluczem do obalenia tego mitu. Wystarczy bowiem spojrzeć na dane przesyłowe z ostatniego roku, by dostrzec, że przesył gazu z Rosji dziwnym trafem pewne nagle malał, gdy w Polsce miały miejsce ważne wydarzenia. W ubiegłym roku, tranzyt błękitnego paliwa spadł niespodziewanie o 20% na tydzień przed szczytem NATO. Z kolei w czerwcu tego roku, dzień po deklaracji Piotra Naimskiego odnośnie dywersyfikacji dostaw gazu do Polski i na trzy tygodnie przed wizytą Donalda Trumpa w Warszawie, do Gazociągu Jamalskiego wpompowano zawodniony gaz, który nie mógł być tłoczony do Krajowego Systemu Przesyłowego. To tylko dwa najświeższe przypadki w długiej liście podobnych ,,nagłych problemów”.Rosja używa dostaw gazu jako metody nacisku i narzędzia do prowadzenia swej polityki, dlatego też, w interesie Polski leży, by jak najszybciej zdywersyfikować dostawy tego surowca.

  • …a przecież Gazprom oferuje najtańszy surowiec w regionie.


Wartość danej rzeczy określa się przez pryzmat tego, ile ktoś jest w stanie za tą rzecz dać. Polska do tej pory mogła za rosyjski gaz dać bardzo dużo, z tego względu, że nie miała żadnych alternatyw dla tego kierunku dostaw. Gazprom doskonale zdawał sobie z tego sprawę- dlatego też, cena jaką Warszawa płaci za gaz jest jedną z najwyższych w Europie. Choć treść umowy dotyczącej zakupu błękitnego paliwa z 2010 roku jest tajna, to dzięki obliczeniom ekonomistów (wspartych danymi ujawnionym przez agencję Interfax dotyczącymi lat 2012-2014), udało się ustalić, że Polska płaci za 1000 metrów sześciennych gazu o ok. 50-60 dolarów więcej niż inne kraje Europy (choć to kraj uboższy niż np. Niemcy, a jest stosunkowo dużym odbiorcą). Trudno powiedzieć, czy stan ten wynika z indolencji ówczesnego rządu czy też z niezwykle silnej pozycji Gazpromu- niemniej, z polskiej perspektywy, stawki zaproponowane (narzucone?) przez Gazprom wcale nie są tak atrakcyjne jak np. stawki zaoferowane Niemcom.

  • Mielibyśmy tańszy, gdybyśmy nie przeszkadzali ciągle Rosjanom w budowie Nord Stream 2, który jest projektem ekonomicznym, nie politycznym!


Polityczność Nord Stream 2 zasadza się już na samym fakcie prowadzenia tego gazociągu po dnie Bałtyku, choć przecież taniej i szybciej można byłoby postawić taką infrastrukturę na lądzie. Jednakże, przebieg tego połączenia wynika właśnie z polityki Federacji Rosyjskiej, która dąży do ominięcia ościennych krajów przesyłowych. Co więcej, warto zwrócić uwagę, że za pomyślnymi dla Kremla rozwiązaniami (jak i za całym projektem) dotyczącymi choćby wyjęcia morskiej części gazociągu spod reżimu prawa UE (tj. trzeciego pakietu energetycznego) lobbuje pierwszy garnitur niemieckich polityków głównie z ramienia SPD, w tym były kanclerz Gerhard Schröder, który zresztą kieruje radą dyrektorów spółki Nord Stream 2 AG. Jeśli jednak gazociąg będzie podlegał przepisom unijnym, to zachodnie spółki-inwestorzy mogą mieć problem z osiągnięciem zwrotu wniesionych wkładów. Jak widać, to kwestie polityczne, a nie ekonomiczne, wysuwają się tu na pierwszy plan.

  • Tak czy siak, połączenie gazowe z Norwegią jest niepotrzebne, bo tamtejsze złoża się kończą.


Nieprawda. Norwegowie szacują, że około 2/3 posiadanych przez nich złóż dopiero czeka na wydobycie. Oslo prowadzi politykę zrównoważonego korzystania ze swych surowców, która zagwarantować ma stabilny poziom wpływów do budżetu państwa. Norweskie plany zakładają utrzymanie względnie stałego poziomu wydobycia, w którym nowe (ale już odkryte) złoża zaczną odgrywać poważną rolę już ok. 2023 roku. A to, że Polska potrzebuje gazu z tego kierunku, udowadniają chyba poprzednie punkty.

Powyższe cztery przykłady to oczywiście tylko wycinek z wielu ,,post-prawd", jakimi zasypywana jest polska sieć. Jednakże, poznanie nawet niewielu takich zagrań, potrafi wyostrzyć myślenie krytyczne odbiorców, dzięki któremu trafniej będą oni analizować docierające do nich komunikaty.

Reklama

Komentarze

    Reklama