Reklama

Polityka i prawo

Służby i Facebook nas inwigilują. Ale to korporacje są gorsze

  • Przekrój statku Shenzhou V. Ilustracja: China Manned Space Engineering Office / en.cmse.gov.cn

- W internecie łatwo jest prowadzić kampanię nienawiści, bo narzędzia serwisów społecznościowych temu sprzyjają.  Facebook używa algorytmów, które sprawiają, że widzimy przede wszystkim wpisy osób, z którymi wchodzimy w interakcje.  Utwierdza nas to w przekonaniu, że wszyscy myślą tak, jak my. Facebook  polaryzuje społeczeństwo. Sami mu na to pozwoliliśmy – mówili wczoraj eksperci debatujący o skutkach inwigilacji w internecie.

Jakie są granice wolności w cyberświecie? Czy państwo powinno mieć nieograniczony dostęp do danych obywateli? Na te pytania odpowiadali uczestnicy konferencji „Wolność i bezpieczeństwo w cyberprzestrzeni”, zorganizowanej wczoraj w Warszawie. Eksperci wskazywali na ryzyko nadmiernej inwigilacji w sieci ze strony władz państwowych. Wielu była zdania, że dużo większym ryzykiem jest wszechwładza dwóch amerykańskich korporacji.

Podsłuchy bez zgody sądu

Dr Dominik Smyrgala, ekspert ds. bezpieczeństwa Collegium Civitas w sporze między bezpieczeństwem a wolnością opowiada się za tą pierwszą wartością. - Gdyby ktoś obserwował sprawy o szpiegostwo prowadzone przed sądami w USA to odkryłby, że większość spraw ma związek z internetem, mediami społecznościowymi – dowodził.

Podał przykład małżeństwa w Berlinie oskarżonego o szpiegostwo, które komunikowało się ze swoją bazą w Moskwie za pomocą komentarzy pod filmikami na Youtube. Ograniczanie wolności jest zatem według eksperta niezbędne. - W wielkiej Brytanii jest absolutnie zakazane publikowanie wizerunku policjantów, funkcjonariuszy. W ogóle nie wolno im robić zdjęć, żeby nie narażać ich na niebezpieczeństwo. Nie tylko u nas toczą się dyskusje nad granicą wolności.

Tomasz Soczyński z departamentu informatyki GIODO był innego zdania. - Internet jest środkiem wymiany informacji, tak samo jak kartka papieru. To od nas zależy, czy wymienimy się tym w sposób legalny.  Nie wyobrażam sobie, byśmy mogli zabrać komukolwiek prawo do wypowiedzi – mówił urzędnik.

Soczyński zwrócił uwagę na poważniejszy problem: Wymianę informacji między USA a Unią Europejską, zwłaszcza w kontekście powstającej umowy TTiP. - Czy służby policyjne, państw trzecich mają dostęp do naszych danych? jak chronieni są nasi obywatele, obywatele innych państw? Prawo USA chroni jego obywateli, ale obywateli innych państw- już niekoniecznie – mówił Soczyński nawiązując do sprawy podsłuchów stosowanych przez agencję NSA.  

Nie tylko amerykanie muszą zmagać się z problemem podsłuchów prowadzonych przez służby. Polska doczeka się niebawem własnej ustawy antyterrorystycznej, a także ustawy o policji, które w opinii wielu ekspertów poważnie naruszy prywatność w sieci. Służby dostaną zbyt szeroki dostęp do danych obywateli.

- Razem z radą ds. cyfryzacji, której jestem członkiem, sygnalizowaliśmy przy ustawie antyterrorystycznej odejście od zasad poprawnej legislacji. Państwo powinno konsultować nowe przepisy z obywatelami. Tymczasem konsultacji robi się coraz mniej.  Projekty ustaw zgłaszane są jako projekty poselskie, a posłowie często nie wiedzą, co jest w ustawie, którą proponują. Przedstawiają ją członkowie rządu nawet nie udając, że naprawdę jest to projekt poselski. O ile rozumiem, że służby powinny mieć narzędzia do ochrony obywateli, to istnieją pewne zasady, których muszą się trzymać. Jedną z nich jest zasada, by wykorzystanie technik operacyjnych było poprzedzone decyzją sądu. Tymczasem w projekcie nowej ustawy jest tak, że decyzję o blokowaniu stron wymaga legalizowana dopiero po pięciu dniach  – tłumaczył Piotr „Vagla” Waglowski, prawnik i publicysta, autor serwisu VaGla.pl.

Korporacje gorsze niż państwo

Piotr Gursztyn, dyrektor TVP kultura bagatelizował zagrożenie płynące z podsłuchów prowadzonych przez służby.  – Bardziej boję się potężnych podmiotów komercyjnych , nad którymi zakres kontroli społecznej jest bardzo niski. Inwigilacji ze strony podmiotów komercyjnych nikt nie pilnuje – dowodził Gursztyn.  

Paweł Nowacki, zastępca redaktora naczelnego Dziennika Gazety Prawnej dowodził, że sami jesteśmy sobie winni, bo oddaliśmy  władzę korporacjom.  - Google i Facebook mają ogromną bazę danych na nasz temat. Na wschodzie bardzo popularna jest aplikacja Find Face. Można zrobić zdjęcie komukolwiek na ulicy, a dzięki aplikacji dowiemy jak się nazywa, gdzie mieszka. W Europie na szczęście wyłączono funkcję rozpoznawania twarzy na Facebooku. To świetny przykład, jak świat cyfrowy zmieszał się ze światem rzeczywistym. Kolejne pokolenia przyzwyczajają się do takiego poziomu ekshibicjonizmu w sieci. W internecie łatwo jest prowadzić kampanię nienawiści, bo narzędzia serwisów społecznościowych temu sprzyjają.  Facebook używa algorytmów, które sprawiają, że widzimy przede wszystkim wpisy osób, z którymi wchodzimy w interakcje.  Utwierdza nas to w przekonaniu, że wszyscy myślą tak, jak my. Facebook  polaryzuje społeczeństwo. Problemem jest do, że dla młodych ludzi to jest naturalny świat i nie widzą, że tu jest coś nie w porządku – tłumaczył wice naczelny „dziennika”.

Ingerencja korporacji to kolejny dowód dla dr. Smyrgały, że inwigilacja rządowa nie jest niczym nagannym. – Państwo do działań w internecie powinno mieć takie same narzędzia, jak do innych mediów. Czy władza będzie z nich korzystać, to już inna sprawa.  Dwie amerykańskie firmy mają pełen dostęp do naszych danych. Dlaczego ma go nie mieć państwo polskie? Pytał ekspert Collegium Civitas.

 Czytaj też: Skąd weźmiemy ekspertów od cyberbezpieczeństwa?

Reklama

Komentarze

    Reklama