Reklama

Polityka i prawo

Chiny uderzyły w swojego partnera? Australia boi się mówić o tym głośno

Fot. Kremlin.ru
Fot. Kremlin.ru

Według australijskiego wywiadu Chiny odpowiadają za ostatni cyberatak wymierzony w parlament oraz trzy największe partie polityczne w tym kraju. Incydent miał miejsce przed majową kampanią wyborczą – informuje Reuters.

Australijska służba wywiadu - Australian Signals Directorate (ASD) – opublikowała oświadczenie, w którym stwierdziła, że Chiny są odpowiedzialne za ostatni incydent. Przedstawiciele służb, którzy  pragną pozostać anonimowi,  podkreślają, że szczegóły dotyczące cyberataku nie zostaną ujawnione, aby nie pogarszać stosunków gospodarczych z Pekinem.

Rząd Australii nie podaje żadnych konkretnych informacji na temat incydentu, a biuro premiera Scotta Morrisona odmawia odpowiedzi na pytania dotyczące cyberataku. Z drugiej strony chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych stanowczo zaprzecza całej sytuacji, podkreślając, że współcześnie w sieci występuje dużo złośliwych incydentów, które trudno wykryć i prześledzić.

„Podczas badania i określania charakteru incydentów musi zostać przedstawiony pełny i wiarygodny dowód, w przeciwnym razie po prostu tworzy się plotki i oczernia innych, przypinając etykiety. Chcielibyśmy podkreślić, że Chiny są również ofiarą cyberataków” – stwierdziło chińskie MSZ w oświadczeniu przesłanym do Reutersa. – „Pekin ma nadzieję, że Australia spotka się z chińskimi przedstawicielami w celu wyjaśnienia sytuacji, aby zbudować wzajemne zaufanie i umocnić współpracę”.

Jak przypomina Reuters, Chiny są największym partnerem handlowym Australii, zwłaszcza w sektorze przemysłowym oraz rolniczym. Australijskie władze obawiają się, że publiczne oskarżenie Pekinu o cyberatak może zniszczyć wzajemne interesy oraz pogorszyć sytuację gospodarczą między tymi państwami.

Nieograniczony dostęp

W lutym australijscy specjaliści poinformowali, że hakerzy naruszyli systemy oraz sieć tamtejszego parlamentu. Premier Scott Morrison stwierdził wówczas, że cyberatak był bardzo złożony i prawdopodobnie przeprowadzony przez zewnętrznego aktora państwowego. Nie wskazał jednak żadnego podejrzanego.

Po wykryciu incydentu przedstawiciele władzy, w tym politycy, otrzymali nakaz zmiany swoich haseł dla minimalizacji ryzyka, co było zgodne z oświadczeniem wydanym przez parlament.

Dochodzenie prowadzone przez ASD wykazało, że hakerzy włamali się również do sieci rządzącej partii liberalnej, jej koalicyjnego partnera oraz opozycyjnej Partii Pracy – informuje Reuters. Przedstawiciele opozycji zapytani o szczegóły incydentu, odmówili komentarza w tej sprawie.  

Cyberatak wymierzony w największe partie polityczne zapewnił hakerom dostęp do wrażliwych dokumentów i danych dotyczących m.in. podatków czy polityki zagranicznej. Cyberprzestępcy weszli również w posiadanie korespondencji elektronicznej między przedstawicielami władzy.

Eksperci badający incydent wskazują, że hakerzy wykorzystali narzędzia i techniki znane w chińskim środowisku cyberprzestępczym. Z kolei australijski wywiad podkreśla, że w tym przypadku należy mówić o kampanii cyberszpiegowskiej zorganizowanej przez Pekin. O zaistniałej sytuacji zostały powiadomione Stany Zjednoczone oraz Wielka Brytania.  

Reklama

Komentarze

    Reklama