Reklama

Polityka i prawo

Australijskie MSZ alarmuje. Cyberataki mogą przyczynić się do wojny

Fot. Andrea Schaffer/Wikimedia Commons/CC 2.0
Fot. Andrea Schaffer/Wikimedia Commons/CC 2.0

Jak informuje dziennik „Sydney Morning Herald” Marise Payne, australijska minister spraw zagranicznych, jest zdania, że cyberbezpieczeństwo oraz wirtualna sieć stanowią kluczową sferę funkcjonowania współczesnych państw, a cyberataki mogą przyczynić się do eskalacji konfliktu, prowadząc nawet do wojny. 

Podczas wystąpienia w Lowy Institute w Sydney Payne przypomniała, że Australia niedawno ucierpiała wskutek ataków hakerskich na jej instytucje demokratyczne, m.in. parlament oraz infrastrukturę dużych partii politycznych.

Jak mówiła, hakerzy w swoich działaniach "wykorzystywali szarą strefę i atakowali sposobami, które nie zostały jeszcze uregulowane przez prawo i standardy międzynarodowe".

Zdaniem australijskiej minister spraw zagranicznych cyberoperacje tego rodzaju mogą łatwo przerodzić się w konflikt pomiędzy państwami, jesli nie będą sprawnie kontrolowane. "W cyberprzestrzeni istnieje szara strefa, którą niestety chce wykorzystywać coraz więcej graczy" - oceniła i dodała, że "właśnie dlatego potrzebujemy większej jasności co do stosowania zasad prawa międzynarodowego w cyberprzestrzeni".

Payne powiedziała, że według śledczych za cyberatakami na australijskie instytucje polityczne najprawdopodobniej stoją sprawcy działający na zlecenie rządu Chin. Podkreśliła jednak, że krajowe organy ścigania wciąż prowadzą dochodzenie w tej sprawie.

W jej opinii wskazywanie podmiotów odpowiedzialnych za cyberataki, czyli ich atrybucja, jest może znacznie polepszyć ochronę przed tego rodzaju zdarzeniami w przyszłości. "Atrybucja przykuwa uwagę opinii publicznej, wskazuje też stronę, która jest winna ataków" - stwierdziła.

Australia zamierza uczestniczyć w dwóch ważnych panelach poświęconych regulacjom prawa międzynarodowego w cyberprzestrzeni, które w tegorocznej agendzie ma Organizacja Narodów Zjednoczonych.

Według niezależnego konsultanta i badacza ds. prywatności i cyberbezpieczeństwa związanego z Center for Technology and Global Affairs Uniwersytetu Oksfordzkiego dr Łukasza Olejnika "cyberoperacje o charakterze ofensywnym prowadzone są przez różne grupy i państwa coraz częściej. Idzie za tym rozwój państwowych doktryn cyberbezpieczeństwa, a wzrost ryzyka i napięć staje się realnym problemem". Jak powiedział PAP specjalista "biorąc pod uwagę dużą dynamikę wielu cyberataków i brak przejrzystości przy ich prowadzeniu nie można wykluczyć, że w pewnym momencie dojdzie do mylnej interpretacji działań adwersarzy. Wiele krajów zaznaczyło już - również oficjalnie - że przewidują one możliwość odpowiedzi na cyberataki z użyciem innych środków, co nie wyklucza także broni konwencjonalnej". Zdaniem Olejnika "jest mało prawdopodobne, aby rzeczywisty konflikt zbrojny w takim wypadku był prowadzony wyłącznie w cyberprzestrzeni. Może być wręcz przeciwnie" - wskazał.

Reprezentujący Australię w sprawach cyfrowych Tobias Feakin tymczasem zapowiedział, że zaplanowane w tym roku obrady ONZ poświęcone cyberprzestrzeni zorientowane będą na "uregulowanie szarej strefy", o której wcześniej mówiła australijska minister spraw zagranicznych.

"Wszystko, co nie kwalifikuje się według obecnego prawa jako konflikt zbrojny, znajduje się w tej szarej strefie. Jest ona niemiłosiernie wykorzystywana przez cały szereg krajów" - powiedział Feakin i zwrócił uwagę, że pomiędzy wieloma państwami na świecie istnieją znaczące różnice w opinii na temat tego, jak powinien wyglądać i działać internet. Jego zdaniem to właśnie one m.in. prowadzą do rosnącej konkurencji w cyberprzestrzeni.

SZP/PAP

Reklama

Komentarze

    Reklama