Reklama

Social media

Borrell: Unia Europejska nie posiada zdolności, aby walczyć z chińską dezinformacją

Fot. MID.RU/Flickr/CC 2.0
Fot. MID.RU/Flickr/CC 2.0

Nie mamy odpowiednich zasobów do walki z kampaniami dezinformacyjnymi - powiedział Josep Borrell, wysoki przedstawiciel Unii do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa.

Europejska Służba Działań Zewnętrznych (EEAS), której przewodzi Borrell nie posiada ani odpowiednich zasobów, ani uprawnień, aby skutecznie walczyć z zagrożeniem ze strony aktorów uciekających się do działań hybrydowych. "Dzisiaj nie posiadamy mandatu do badania chińskiej dezinformacji" - powiedział Borrell w trakcie posiedzenia  Specjalnej Komisji Parlamentu Europejskiego ds. Zewnętrznej Ingerencji.

Borrell powiedział, że UE jest pod stałą presją od co najmniej zeszłego roku ze strony państw, które szerzą dezinformację w celu zrealizowania swoich interesów politycznych. Dodał też, że Wspólnota skupiła się na zwalczaniu takich kampanii realizowanych przez Rosję, jednocześnie poświęcając bardzo mało miejsce walce z dezinformacją ze strony Chin. EEAS nie posiada odpowiednich zasobów, aby przeciwdziałać chińskim kampaniom, które starają się wpłynąć na europejską politykę.

Ataki hybrydowe były ukierunkowane na demokratyczne wartości, sferę informacyjną, a nawet infrastrukturę krytyczną w czasie pandemii - powiedział Borrell, który nazwał światowy kryzys gospodarczy prawdziwym testem dla taktyk hybrydowych.

W ramach Europejskiej Służy Działań Zewnętrznych istnieje specjalna komórka zajmująca się walką z rosyjską dezinformacją East Stratcom. Jednostka jest jednak niedofinansowana i cierpi na braki kadrowe. Borrell dodał również, że Europa znajduje się jakoby na straconej pozycji w walce z rosyjską dezinformacją. "Nie mamy zdolności do masowego tworzenia informacji przedstawiających nasz punkt widzenia" - dodał. "Unia Europejska może jedynie wykrywać o informować o wymierzonych w nią kampanią dezinformacyjnych"  - zakończył Borrell.

Słowa szefa EEAS mogą wywoływać zdziwienie, ponieważ można je interpretować jako przyznanie się do bezradności w walce z rosnącym zagrożeniem ze strony kampanii informacyjnych. Borrell nie ma jednak racji wskazując na braki finansowe czy kadrowe, mówimy w końcu o organizacji złożonej z bogatych i rozwiniętych państw, które spokojnie w swoich budżetach znalazłyby odpowiednie środki na walkę z dezinformacją. Problem jest jednak brak politycznej woli. Już w kwietniu 2020 pojawiły się informacje, że UE ocenzurowała część swojego raportu poświęconego dezinformacji związanej z COVID-19, uwypuklając rolę Rosji, a umniejszając działania Chin. To nie pieniądze ani braki kadrowe stanęły na przeszkodzie, tylko właśnie obawa o pogorszenie relacji z Państwem Środka. Zresztą sam Borrell nie jest bez winy.  Zdecydował się polecieć do Moskwy, gdzie został ośmieszony i de facto stał się elementem rosyjskiej operacji informacyjnej wymierzonej w Zachód. Wcześniej za zbyt miekkie podejście do walki z dezinformacją krytykowano również poprzedniczkę Borrella,  Federicę Mogherini.

W Unii Europejskiej są państwa, które bardzo dobrze radzą sobie z rosyjską dezinformacją. Warto tu wymienić Finlandię z jej rozwiniętym system edukacji, który może być przykładem tego, jak skutecznie uczyć ludzi na temat dezinformacji czy Szwecja i Estonia posiadające sprawne służby kontrwywiadowcze i oraz świadomą zagrożeń klasę polityczną. 

Podsumowując, to nie pieniądze czy braki kadrowe - jak uważa Borrell - są głównym problemem UE, tylko brak politycznej woli do walki ze zjawiskiem dezinformacji.

Reklama

Komentarze

    Reklama