Reklama

Social media

Prowokacja na Zakarpaciu z udziałem Polaków. Nowy etap wojny informacyjnej? [KOMENTARZ]

FOT. MSW.GOV.PL
FOT. MSW.GOV.PL

Dwóch polskich obywateli zostało oskarżonych o próbę podpalenia budynku mniejszości węgierskiej w miejscowości Użhorod na Ukrainie. Są oni związani ze skrajnie prawicową organizacji „Falanga”, odwołującą się do ideologii panslawizmu, która m.in. współpracowała z ruchem eurazjatyckim Aleksandra Dugina, ale i oskarżonym o szpiegostwo na rzecz Rosji Mateuszem Piskorskim i jego prorosyjską partią Zmiana. Wielu ekspertów uważa, że udział w takiej prowokacji „polskich Euroazjatów”, jak są określani członkowie wspomnianej grupy, to nie przypadek.

Dwójka polskich obywateli Adrian Marglewski z Krakowa i Tomasz Rafał Szymkowiak z Bydgoszczy, związanych z organizacją „Falanga” i jej mediami: portalem Xportal oraz radiem Xradio.pl podejrzewana jest o próbę podpalenia węgierskiego budynku Towarzystwa Kultury Węgierskiej Zakarpacia w miejscowości Użhorod na Ukrainie. 

Jak poinformował 21 lutego br. portal PolUkr.net „z dokumentów sprawy wynika, iż 4 lutego o 4.20 dwie osoby rzuciły w stronę budynku Towarzystwa Kultury Węgierskiej Zakarpacia, mieszczącego się przy ulicy Prawosławnej Nabereżnej 5 butelkę z łatwopalną substancją, a następnie oddaliły się z miejsca zdarzenia. Pożar został szybko ugaszony. Na fasadzie budynku znaleziono także namalowaną swastykę”. Do całej sprawy odniósł się szef Zakarpackiej Administracji Obwodowej Hiennadij Moskal jeszcze 14 lutego br. Na konferencji prasowej oświadczył, że Służba Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) ustaliła winnych zajścia – mieli to być dwaj członkowie skrajnie prawicowej organizacji jednego z krajów UE. Identyfikacja nastąpiła m.in. po przejrzeniu monitoringu miejskiego. 

Jak informuje dalej PolUkr.net: „dochodzenie w sprawie dotyczy umyślnych działań mających na celu podsycanie wrogości na tle narodowościowym, rasowym lub religijnym, a także w sprawie próby umyślnego zniszczenia lub uszkodzenia mienia w wielkich rozmiarach przy pomocy podpalenia”. 

14 lutego, szef Zakarpackiej Administracji Obwodowej Giennadij Moskal podczas konferencji prasowej stwierdził, że SBU udało się ustalić winnych zdarzenia. Według jego oświadczenia, sprawcami miało być „dwóch młodych ludzi ze skrajnie prawicowej organizacji z jednego z krajów Unii Europejskiej”. 

Udział członków opisywanej w różnych opracowaniach w Polsce i Europie organizacji jawnie występującej przeciwko Sojuszowi Północnoatlantyckiemu oraz Unii Europejskiej, głoszącej ideę jedności Słowian, a jednocześnie wspierającej działania Federacji Rosyjskiej na Krymie i na Donbasie, jest dosyć wymowny. Wystarczy przypomnieć, że przedstawiciele „Falangi”, w ramach, jak określał to jej szef Bartosz Bekier „dywersyfikacji informacji w polskim dyskursie medialnym” odwiedziła Syrię na zaproszenie Baszara al-Asada, a następnie okupowany Donieck. Co więcej struktura ta jest odpowiedzialna za organizację tzw. „patroli antybanderowskich” w Bieszczadach, co było szeroko nagłaśniane przez rosyjskie media. 

Sprawa jest wielowątkowa. Z jednej strony mamy do czynienia z napiętymi relacjami polsko-ukraińskimi, po serii prowokacji, z blokowaniem głównych arterii komunikacyjnych do Unii Europejskiej czy atakiem na budynek konsulatu RP w Łucku z użyciem granatnika. Z drugiej od dawna dokonywane są rozmaite próby zwiększenia napięć na odcinku ukraińsko-węgierskim. Region Zakarpacia i kwestie prawa mniejszości węgierskiej są głównymi punktami zapalnymi. Jednocześnie na przestrzeni ostatniego roku podjęty został szereg działań mających potwierdzać tezy o wzroście tendencji separatystycznych na Ukrainie – zwłaszcza w obwodzie lwowskim i zakarpackim. Przekaz o tym ukierunkowywany był na różne odcinki, głównie do odbiorców w Rosji, ale i ogólnie rosyjskojęzycznych na obszarze Wspólnoty Niepodległych Państw czy na Ukrainie czy na zewnątrz, do państw zachodnich. Jest to jeden z kierunków działania Kremla dla wzmacniania przekazu o problemach wewnętrznych państwa ukraińskiego i jego niestabilności, a tym samym osłabianie jego wizerunku, zaufania i pozycji na arenie międzynarodowej oraz wywierania presji na władze w Kijowie, z zakłócaniem procesu realizacji reform włącznie. 

Wysoki poziom polaryzacji społecznej w Polsce, wzrost tendencji skrajnie prawicowych na Węgrzech czy okupacja ukraińskich terytoriów i zarządzanie intensywnością działań zbrojnych na Donbasie pozwalają oddziaływać Rosjanom na przestrzenie informacyjne wspomnianych krajów. Biorąc pod wagę niski poziom wiedzy na temat sytuacji społeczno-politycznej we wszystkich trzech społeczeństwach, ułatwione jest zewnętrzne zarządzanie obrazem wydarzeń wewnętrznych u sąsiadów oraz instalowanie określonych przekazów czy narracji. 

Dotychczasowe prowokacje zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie uwzględniały udział obywateli obydwu państw, lecz sytuacja, w której obywatele polscy na terenie obcego państwa biorą udział w ataku na budynek mniejszości narodowej trzeciego – jest bez precedensu. Trudno na chwilę obecną stwierdzić jednoznacznie jakie były cele i motywacja sprawców zajścia. Nie wiadomo czy i kiedy zostaną wystawione listy gończe za Polakami i jak zachowa się państwo polskie w tej sytuacji. Na pewno istnieje poważne ryzyko wykorzystania tego wydarzenia w działaniach dezinformacyjnych, propagandowych oraz do różnego rodzaju operacji psychologicznych czy informacyjnych. 

Sprawa jest o tyle delikatna, że mimo tego, że „Falanga” i jej profil są znane w środowiskach analitycznych i eksperckich, to tak czy inaczej, przy odpowiedniej konstrukcji przekazu medialnego, działania jej członków mogą zostać wykorzystane do kolejnych ataków na wizerunek Polski, zwłaszcza w obszarze „tolerowania tendencji skrajnie prawicowych”. Biorąc pod uwagę doświadczenia z poprzednich prób budowania napięcia na odcinku polsko-ukraińskim, zazwyczaj w różnych odstępach czasu dochodziło do „akcji odwetowych” pojedynczych osób, których nie udawało się zawsze zidentyfikować lub niszowych, radykalnych organizacji o niejasnych powiązaniach. Trudno na razie prognozować dalszy przebieg sytuacji z tym związanej. Warto jednak odnotować, że działania polskich radykalistów mogą zostać chociażby wykorzystane także przez węgierską skrajną prawicę jako argument do niegłosowania po stronie polski na forum Unii Europejskiej.

Reklama

Komentarze

    Reklama