Reklama

Social media

Wirus, wirus wszędzie! Jak dezinformacyjne narracje pokazały nasze słabości?_Anna Miotk

Fot. fernandozhiminaicela/Pixabay
Fot. fernandozhiminaicela/Pixabay

„Przede wszystkim, niepotwierdzone plotki i pogłoski (na przykład o wprowadzeniu całkowitych lockodownów) powodowały paniczne zachowania ludzi: wypłacanie pieniędzy z bankomatów, wykupywanie jedzenia czy papieru toaletowego. Kolejnym obszarem ich wpływu było zdrowie: naukowcy relacjonowali przypadki osób w Azji, które pod wpływem informacji z internetu podejmowały nieracjonalne działania, których owocem była utrata zdrowia” - stwierdziła w ramach podsumowania kończącego się roku w obszarze dezinformacji dr Anna Miotk, dyrektor ds. komunikacji w Polskie Badania Internetu, wykładowczyni akademicka w Katedrze Komunikacji Społecznej i Public Relations na Uniwersytecie Warszawskim. 

W jaki sposób dezinformacja wokół tematyki związanej z COVID-19 przyczyniła się do zmian w obszarze informacyjnym? 

Należy wspomnieć o dużej roli Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w całym procesie komunikacji wokół pandemii. WHO na bazie doświadczeń z wcześniejszymi XXI-wiecznymi epidemiami w roku 2018 wydała dokument „Managing epidemics”, w którym wskazano, że epidemii towarzyszy infodemia (epidemia plotek i pogłosek rozprzestrzeniających się szybko dzięki mediom społecznościowym) i że skuteczne zarządzanie komunikacją podczas epidemii polega też na uwzględnieniu tego zjawiska i szybkiemu reagowaniu. To właśnie WHO pełniła rolę centralnego światowego koordynatora w procesie zarządzania kryzysem związanym z rozprzestrzenianiem się COVID-19 i opracowywała zalecenia, które potem wdrażały rządy poszczególnych państw. WHO przekazywała też najnowsze ustalenia naukowe dotyczące nowej choroby, ale co ważniejsze – wchodziła w partnerstwa z największymi platformami społecznościowymi, by te umieszczały zweryfikowane informacje o koronawirusie w eksponowanym miejscu w panelu użytkownika. Przedstawiciele platform dzięki temu uświadomili sobie swój społeczny wpływ w tym obszarze.

Jakie zagrożenia dla społeczeństwa stworzyły działania dezinformacyjne wokół pandemii COVID-19? 

Dezinformacja wokół pandemii – prowadzona przez specjalistów od marketingu politycznego celowo siejących zamęt czy też przez tych, którzy zwyczajnie chcieli na tym zarobić, jest bardzo niebezpiecznym zjawiskiem na poziomie społecznym. Przede wszystkim, niepotwierdzone plotki i pogłoski (na przykład o wprowadzeniu całkowitych lockodownów) powodowały paniczne zachowania ludzi: wypłacanie pieniędzy z bankomatów, wykupywanie jedzenia czy papieru toaletowego. Kolejnym obszarem ich wpływu było zdrowie: naukowcy relacjonowali przypadki osób w Azji, które pod wpływem informacji z internetu podejmowały nieracjonalne działania, których owocem była utrata zdrowia. Kolejnym obszarem był bunt przeciwko obostrzeniom wprowadzanym przez rządy – na przykład przeciwko noszeniu masek – i ryzykanckie zachowania w ramach tego buntu (chodzenie bez maski w zatłoczonych przestrzeniach i narażanie innych). Jeszcze jednym i istotnym jest obszar nowych technologii, a konkretniej, uruchomienie sieci 5G. Niesprawdzone pogłoski o związku 5G z pandemią powodowały przypadki włamań do stacji operatorów telefonii komórkowej i niszczenie sprzętu. Chaos i nadmiar informacji owocował też pogorszeniem nastroju i licznymi lękami.

Jak w Pani opinii media społecznościowe poradziły sobie z dezinformacją wokół COVID-19? Gdzie widzi Pani pole do zmian? 

Uważam, że platformy społecznościowe poradziły sobie z dezinformacją wokół COVID-19 mniej więcej „pół na pół”. Ważnym krokiem było umieszczanie zweryfikowanych informacji o chorobie w panelach użytkowników – po zalogowaniu się na Facebooka, użytkownik od razu miał na swojej tablicy dostęp do oficjalnych informacji na temat choroby. Platformy współpracowały też ze środowiskiem naukowym, udostępniając ankiety na temat COVID-19 użytkownikom. Niestety, słabo wyglądała moderacja treści tworzonych lub udostępnianych przez użytkowników. Platformy nie chcą za to brać odpowiedzialności, twierdząc, że nie są wydawcami medialnymi (jednak, jak w przypadku wszystkich innych wydawców medialnych, ich model biznesowy opiera się na reklamach). Wprawdzie Twitter na przykład wprowadził ostrzeżenia, które widzą użytkownicy udostępniający linki, Facebook nawiązał współpracę z lokalnymi organizacjami walczącymi z dezinformacją – ale jak na razie to kropla w morzu potrzeb. Jedyne, co może zmusić platformy do bardziej zdecydowanego działania, to regulacja. Warto też edukować dorosłych, jak odpowiedzialnie korzystać z mediów społecznościowych.

image
Z oferty Sklepu Defence24 - zapraszamy!
Reklama

Komentarze

    Reklama