Reklama

Strona główna

#CyberMagazyn: Czy Facebook chce wchłonąć cały internet? O budowie metawersum i globalnej dominacji

Fot. 愚木混株CDD20 / 1381/ Pixabay
Fot. 愚木混株CDD20 / 1381/ Pixabay

Prezes Facebooka Mark Zuckerberg niedawno ogłosił, że jego koncern z bycia platformą mediów społecznościowych przekształci się w „firmę metawersum”, funkcjonującą w świecie nowego internetu, łączącego ze sobą niemal bezpośrednio rzeczywistość wirtualną ze światem realnym. Czy wkrótce wszyscy zamieszkamy w świecie tworzonym, kontrolowanym i oferowanym w całości przez Facebooka?

Czym jest metawersum?

Określenie „metawersum” nie jest nowe i nie wymyślił go Facebook. Koncept ten najprościej można wytłumaczyć jako wirtualną, kolektywną przestrzeń, z której jednocześnie może korzystać wiele osób. Czym w takim razie metawersum różni się od wirtualnej rzeczywistości? Przede wszystkim tym, że stanowi całość wszystkich wirtualnych światów, które istnieją, łącząc je w sobie i zacierając granice pomiędzy nimi.

Dodatkowo, metawersum może, ale nie musi być odzwierciedleniem rzeczywistości istniejącej poza wirtualnym światem – tak, jak może, ale nie musi zawierać elementów charakterystycznych dla świata, w którym żyjemy. Sam termin pojawił się po raz pierwszy w użyciu w książce science fiction „Snow Crash” (wyd. polskojęzyczne: „Śnieżyca”) Neala Stephensona z 1992 roku.

Metawersum różni się zatem od cyberprzestrzeni – przede wszystkim tym, że jest większe. Różni się także od wirtualnych rzeczywistości znanych nam z gier czy filmów, ponieważ zawiera je w sobie. Ostatecznie, w metawersum zawierają się wszelkie rzeczywistości rozszerzone, takie jak te tworzone przez gry w rodzaju Pokemon GO, czy filtry zmieniające kolory otoczenia lub nasz wygląd na Instagramie.

Dlaczego Facebook chce stworzyć metawersum?

Wszystkie wielkie firmy technologiczne – Apple, Facebook, Google i Microsoft – to koncerny z ambicjami kształtowania rzeczywistości, w której żyjemy, za pośrednictwem swoich produktów i usług. Zamykają nas w swoich ekosystemach, aktywnie współtworzą subkultury użytkowników, w których odnajdujemy się wraz z innymi zwolennikami określonych rozwiązań cyfrowych. Wreszcie – naturalizują użycie swoich produktów (jak Google i Facebook) w życiu codziennym, sprawiając, że funkcjonowanie w pracy, szkole, życiu prywatnym bez konta na takim czy innym portalu społecznościowym staje się znacząco utrudnione – bo to właśnie tam, ze względu na łatwość korzystania z tych usług i ich popularność, coraz bardziej przenoszą się np. informacje związane ze studiami czy ogłoszenia o pracę.

Produkty wielkich firm technologicznych – te fizyczne, ale również i cyfrowe – aktywnie kształtują wiele aspektów naszej rzeczywistości, w tym – kulturę, politykę i społeczeństwo. Aby zdać sobie sprawę ze skali tego zjawiska wystarczy przypomnieć sobie o sprawie Cambridge Analytica – firmy, która bezprawnie wykorzystała dane 87 mln użytkowników Facebooka do celów marketingu politycznego, m.in. na rzecz kampanii prezydenckiej Donalda Trumpa z 2016 roku i odbywającego się w tym samym roku referendum o opuszczeniu Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię.

Ten swego rodzaju technologiczny determinizm – zdolność firm do kształtowania naszego życia za pośrednictwem własnych produktów -  zwraca uwagę na potencjał projektu metawersum Facebooka jako możliwego „zastępnika” dla świata, w którym żyjemy.

Koncern Marka Zuckerberga chce być w budowie metawersum pierwszy; chce, aby istniejące już wirtualne rzeczywistości zostały połączone w jego projekcie. Metawersum, jeśli faktycznie powstanie, pozwoli Facebookowi na zupełnie inny rodzaj wpływu na rynek internetowy – doprowadzi do jego całkowitego przekształcenia. Koncern tym samym zyska kontrolę nad tym, w jaki sposób internet łączący wirtualne rzeczywistości. Jak odbywa się w nim komunikacja, a także jak kształtuje się rynek nowych urządzeń elektronicznych niezbędnych do uczestnictwa w metawersum, na które - oczywiście będą musiały powstać nowe, najpewniej kontrolowane w dużej mierze przez Facebooka - patenty.

Powtórka z historii internetu i social mediów

Powstanie internetu to kolejna rewolucja komunikacyjna po telegrafie, radiu czy telefonie, która wywarła znaczący wpływ na to, jak działa nasz świat.

Globalna infrastruktura informacyjna, która powstała dzięki internetowi, od wcześniejszych technologii komunikacyjnych odróżnia się przede wszystkim szybkością wymiany informacji, a także tym, że może w niej uczestniczyć bardzo wiele podmiotów. To właśnie ten czynnik – możliwość natychmiastowego komunikowania się w czasie rzeczywistym – sprawił, że internet postrzegany jest w istocie jako najważniejsza z technologii komunikacyjnych.

Wróćmy na chwilę do początków globalnej sieci

Początek nastąpił w latach 60. ubiegłego wieku, kiedy połączone komputery umożliwiające wymianę informacji miały służyć rządowym badaniom nad telekomunikacją, przy okazji stanowiąc wsparcie rozwoju technologicznego w czasach Zimnej Wojny. ARPANET – wojskowa sieć kontrolowana przez Pentagon – stanowiła bezpośrednią odpowiedź USA na sowieckiego Sputnika. Projekt ARPANET-u okazał się sukcesem, jednak dostęp do sieci miały wtedy ściśle wyznaczone, ograniczone grupy naukowców i ekspertów współpracujących z amerykańskim ministerstwem obrony.

Internet publiczny, z którego dziś korzystamy, narodził się 1 stycznia 1983 roku. To wtedy uruchomiono protokół TCP/IP jako standard, co umożliwiło wzajemną komunikację wielu komputerów z całego świata w ramach wspólnej sieci (łączącej wiele wcześniej powstałych fragmentów, aktywnie wykorzystywanych np. na uczelniach czy w ośrodkach badawczych).

Sieć WWW jest młodsza od internetu – jej narodziny można datować na marzec 1989 roku, kiedy Tim Berners-Lee związany wtedy z CERN-em zaproponował pierwsze opracowanie opisujące jej koncept i sposób działania, opierający się na systemie połączonych odnośników hipertekstowych, które można przeglądać z wykorzystaniem odpowiedniego oprogramowania (przeglądarek).

Pierwszy serwer WWW i przeglądarka zostały uruchomione w CERNie jeszcze przed końcem 1990 roku. Berners-Lee opracował je ze swoim kolegą – belgijskim inżynierem systemów Robertem Cailliau. Pierwszy serwer zbudowany został na komputerze NeXT i, aby uniknąć jego przypadkowego wyłączenia przez osoby postronne, opatrzony był ręcznie napisaną przez jego twórców etykietką na której czerwonymi literami napisano: „ta maszyna to serwer. NIE WYŁĄCZAJ JEJ!”.

Globalna sieć WWW to pierwsze wirtualne uniwersum, w którym wszyscy mieliśmy szansę się znaleźć. Bez niego nie byłaby możliwa ewolucja w stronę mediów społecznościowych, spośród których największy jest dziś Facebook.

Jak rodziła się potęga Facebooka?

Facebook wcale nie był pierwszym serwisem społecznościowym – jego sukces może zatem zdumiewać - wcześniej rekordy popularności w świecie Zachodu biły serwisy takie jak LiveJournal czy Myspace, a w Polsce w internecie łączyły nas platformy takie, jak Grono, Fotka czy Nasza Klasa.

Serwis Marka Zuckerberga wtargnął w ten świat w 2004 roku, kiedy jego największy konkurent – wymieniony już wcześniej MySpace – cieszył się ponad milionem aktywnych użytkowników i szykował się do objęcia lauru największej sieci społecznościowej w USA. Rok później serwis ten – z liczbą 25 mln użytkowników – został sprzedany firmie News Corp, a w 2006 roku, kiedy jego populacja rozrosła się do 100 mln osób i prześcignęła Google, serwis MySpace był najczęściej odwiedzaną stroną internetową w Stanach Zjednoczonych. Facebook prześcignął go dopiero w 2008 roku (pod względem liczby unikalnych odsłon strony serwisu z całego świata).

Na sukces Zuckerberga złożyło się kilka czynników; przede wszystkim, trafił na grunt przygotowany pod media społecznościowe – stworzyli go poprzednicy FB.

Czas po 2005 roku to również moment, w którym szybko upowszechniał się dostęp do internetu, a usługi łączności dla wielu osób z całego świata stały się przystępne finansowo. W 2006 roku, kiedy Facebook otworzył się na wszystkich, niezależnie od miejsca zamieszkania czy wykonywanego zajęcia (początkowo był to serwis wyłącznie dla studentów Uniwersytetu Harvarda, potem stopniowo dołączały do niego inne uczelnie), jedynym ograniczeniem dostępu do nowej sieci społecznościowej był jej regulamin – pozwalający na rejestrację konta osobom, które ukończyły 13. rok życia. Innych barier nie było – i do dziś nie ma.

Facebook postawił na rozwój prostych, uzależniających użytkowników funkcjonalności, które przywiązały ich do serwisu i sprawiły, że zaczęli spędzać w nim coraz więcej czasu. Firma postanowiła zawładnąć nie tylko umysłami osób korzystających z platformy, ale również konkurencją, ubiegając ją o kilka kroków i zawsze będąc na czele peletonu, bądź dzięki własnej pracy i przemyślanym transakcjom, takim jak kupno Instagrama w 2012 roku, bądź WhatsAppa dwa lata później.

Imperium oparte na danych

Skąd Facebook wiedział, czego chcą konsumenci? Skąd wiedział, którą platformę wykupić, zanim wyrośnie na konkurencję dla uniwersum produktów Marka Zuckerberga? Odpowiedzi należy poszukać m.in. w historii aplikacji Onavo Protect, która jako usługa VPN miała chronić użytkowników telefonów komórkowych przed ingerencją w ich prywatność. W 2013 roku Facebook kupił ją od izraelskiej spółki Onavo i zmienił w platformę analityczną do monitorowania konkurencji. Użytkownicy nie wiedzieli, że Onavo Protect oprócz obsługi połączenia VPN gromadzi ich dane, w szczególności te dotyczące sposobu korzystania z innych aplikacji zainstalowanych na smartfonach. Informacje pozyskane w ten sposób pomogły Facebookowi m.in. w podjęciu decyzji o zakupie komunikatora WhatsApp. Po wybuchu skandalu związanego z procederem szpiegowania użytkowników Onavo Protect, aplikacja została wycofana przez koncern z dystrybucji w App Store (ze względu na naruszenie regulaminu firmy Apple zabraniającego umieszczania spyware w sklepie z oprogramowaniem na iOS), w 2019 roku projekt został zamknięty.

Swoją potęgę finansową Facebook również zbudował na wykorzystaniu danych osobowych użytkowników oferowanych usług. Pozwalając reklamodawcom na kierowanie treści reklamowych do wybranych grup odbiorców, profilowanych w oparciu o dane generowane przez aktywności na portalu społecznościowym Facebooka, w jego innych aplikacjach, a także wszędzie tam, gdzie znajdują się wtyczki społecznościowe „Lubię to!” lub „Udostępnij na Facebooku”, koncern stworzył model „kapitalizmu inwigilacji”, jak nazwała go Shoshana Zuboff.

Obecnie z Facebooka korzysta miesięcznie ponad 2,8 mld użytkowników z całego świata, którzy zamieszczają tam swoje prywatne zdjęcia, obrazujące często najbardziej intymne momenty życia (jak narodziny dzieci), opisują ważne dla siebie wydarzenia, a także wykorzystują serwis do tego, by konsumować treści informacyjne.

Facebook jako źródło informacji

Funkcja pozwalająca użytkownikom na zamieszczanie linków do artykułów z innych stron w sieci na Facebooku prawdopodobnie jest tą najważniejszą, która zdecydowała o popularności tego serwisu. Dzielenie się informacjami wyczytanymi w witrynach ulubionych mediów nigdy nie było prostsze – wystarczą w gruncie rzeczy dwa ruchy – wklejenie linku w okienko tworzenia nowego wpisu i naciśnięcie przycisku „Publikuj”, aby to, czym w danej chwili żyjemy, co nas bulwersuje czy ciekawi, trafiło do wszystkich naszych znajomych z Facebooka, dysponujących możliwością udostępnienia wpisu dalej, właściwie bez żadnych ograniczeń, wewnątrz całej sieci serwisu. Ujmując rzecz czysto teoretycznie, wklejony przez nas link mogą przeczytać wszyscy użytkownicy Facebooka na świecie – może zatem dotrzeć on faktycznie do ponad 2,8 mld ludzi w bardzo krótkim czasie.

Możliwość dzielenia się treściami w trybie natychmiastowym, wraz z oferowanymi przez Facebooka narzędziami komunikacji bezpośredniej, jakimi są Messenger i WhatsApp, sprawiły że platforma koncernu w wielu miejscach na świecie, gdzie nie funkcjonują z różnych powodów (politycznych, społecznych, ekonomicznych) tradycyjnie rozumiane media, w praktyce je zastąpiła.

W Mjanmie (Birma), której populacja wynosi ok. 53 mln osób, niemal połowa mieszkańców wykorzystuje Facebooka w sposób świadczący o tym, że usługa ta w praktyce jest dla nich synonimem internetu i mediów – przede wszystkim dlatego, że Facebook po wejściu na lokalny rynek dostępny był bez limitu danych. W ciągu postępującej od 2011 roku stopniowej izolacji kraju aż do puczu wojskowego z początku lutego roku, Facebook zapewniał mieszkańcom Mjanmy dostęp do informacji i pozwalał na natychmiastową wymianę wiadomości dotyczących aktualnych wydarzeń.

22 lutego tego roku największe do tej pory protesty w Mjanmie transmitowane były właśnie z wykorzystaniem tej usługi – jedynego narzędzia pozwalającego na obejście blokady informacyjnej narzuconej przez wojsko. W pewnym momencie, jednocześnie na Facebooku emitowano 65 relacji na żywo pokazujących, jak naruszane są w Mjanmie prawa człowieka i jak ostatecznie władzę przejmuje wojskowa junta.

Facebook w Mjanmie to jednak nie tylko dostęp do informacji i możliwości szybkiej komunikacji dla mieszkańców. To również – według ONZ – narzędzie, z którego skorzystało wojsko, przez wiele lat szczując skonfliktowane ze sobą grupy społeczne, polaryzując je, wzmagając napięcia i prowadząc do nieuniknionych wybuchów eskalujących napięć i przemocy.

Według ONZ, wojsko w Mjanmie wykorzystywało platformę Facebooka do dezinformacji, rozsiewania mowy nienawiści na temat muzułmańskiej mniejszości Rohingów, co w konsekwencji doprowadziło do masowego mordu na tej społeczności w 2017 roku. Jak oceniono w raporcie organizacji, działania te były podejmowane w pełni świadomie, z zamiarem doprowadzenia do ludobójstwa.

W 2018 roku firma Zuckerberga przyznała, że nie zrobiła dostatecznie dużo, by przeciwdziałać niewłaściwemu wykorzystaniu swoich usług w Mjanmie.

W tym roku w marcu - po puczu wojskowym w kraju - profile przywódców junty zablokowano, podobnie jak wiodących przedstawicieli ruchu nacjonalistycznego.

Mjanma to tylko jeden z przykładów roli, jaką Facebook odgrywa w wielu krajach świata, gdzie dostęp do rzetelnych informacji i mediów jest ograniczony, bądź niemożliwy.

Mjanma to również tylko jeden z przykładów tego, jak działalność Facebooka może wpływać na wydarzenia polityczne, militarne i gospodarcze, dotyczące życia milionów ludzi. Innym przykładem jest Wietnam, gdzie koncern od dawna zgadza się z decyzjami autorytarnego rządu dotyczącymi cenzury treści krytycznych wobec władzy na platformie. Jak to uzasadnia? Koniecznością utrzymania dostępności swoich usług w kraju, z którego w razie braku zgody na rządową cenzurę Facebook mógłby zostać wyrzucony.

Facebook – architekt sieci i naszych finansów

Nieco ponad rok temu świat obiegła informacja o zamiarach Facebooka dotyczących rozbudowy infrastruktury łączności, nad którą kontrolę sprawuje koncern. W maju 2020 roku firma Zuckerberga zapowiedziała, że na dnie oceanu planuje położyć kabel internetowy długi na 37 tys. kilometrów. Po co? Aby zapewnić łączność z szerokopasmowym internetem 16 krajom Afryki. Brzmi pięknie? Nie do końca.

Choć Afryka pozostaje znacząco w tyle za resztą świata, gdy chodzi o dostępność łączności z siecią, z zaledwie czterema na dziesięć osób mogącymi dziś pozwolić sobie na korzystanie z internetu (średnia dla świata to sześć na dziesięć), projekt koncernu powinien rodzić pytania o neutralność sieci, które jednak głośno nigdzie nie padają.

Innym projektem zasługującym na uwagę, który jednak póki co został odłożony na półkę, była Libra – cyfrowa waluta Facebooka, którą koncern chciał wdrożyć jako alternatywny wobec walut narodowych środek płatności, celem „włączenia” do tej pory finansowo wykluczonych osób w możliwości, jakie daje korzystanie z łatwo dostępnego pieniądza.

Libra została szybko okrzyknięta – słusznie zresztą – jako zagrożenie dla stabilności walut narodowych. Jej krytycy wskazywali również, że pieniądz powszechny nie może być kontrolowany przez prywatną firmę – stąd niedaleko już bowiem do pomysłów takich, jak „państwo Facebooka”, w którym obowiązywałoby jego własne prawo i reguły życia społecznego.

Metawersum to wisienka na torcie

Metawersum Facebooka to projekt, który – jak starałam się dowieść w powyższym tekście – nieformalnie już istnieje. Zapowiedź pracy nad klamrą, która go zepnie, sformalizuje i sprawi, że zafunkcjonuje on w świadomości opinii publicznej w sposób w pełni ukształtowany i przez koncern Marka Zuckerberga opisany, to tylko formalność, której Facebook – aby móc dalej umacniać swoją dominację w cyfrowym świecie – musi i chce dokonać jako pierwszy.


Chcemy być także bliżej Państwa – czytelników. Dlatego, jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected]. Przyszłość przynosi zmiany. Wprowadzamy je pod hasłem #CyberIsFuture. 

image
Fot. Reklama
Reklama

Komentarze

    Reklama