Reklama

Polityka i prawo

Hakerzy ingerowali w wybory w USA? Apele o ponowne przeliczenie głosów

  • Fot. PIRO4D/Pixabay

Informatycy z USA nakłaniają Hillary Clinton, aby poprosiła o ponowne przeliczenie głosów w trzech stanach swingowych – Wisconsin, Michigan i Pensylwania, dzięki którym prezydentem elektem został Donald Trump. Cyberdefence24 uzyskało komentarze od ekspertów w tej sprawie - dr Joanny Świątkowskiej, dr Joanny Kuleszy, Mirosława Maja oraz dr Łukasza Olejnika.

Informatycy z Center for Computer Security and Society na Uniwersytecie Michigan twierdzą, że znaleźli wystarczające dowody na potwierdzenie, jakoby wyniki wyborów w tych Stanach zostały zmanipulowane lub nawet zhakowane.

Według informacji, do jakich dotarł portal New York Magazine, Clinton mogłaby liczyć na około 46 głosów elektorskich – 10 z Wisonsin, 20 z Pensylwanii i 16 dodatkowych, zapewniających wygraną – z Michigan. Przy aktualnym rozłożeniu głosów elektorskich – 290 dla Donalda Trumpa oraz 232 dla Hillary Clinton, taka sytuacja czysto teoretycznie mogłaby mieć miejsce. O ocenę możliwości powyższego scenariusza Cyberdefence24.pl poprosiło czterech ekspertów: dr Joannę Świątkowską, dr Joannę Kuleszę, Mirosława Maja oraz dr Łukasza Olejnika.

Świątkowska jest Dyrektorem Programowym CYBERSEC, zaś Kulesza jest adiunktem w katedrze prawa międzynarodowego i stosunków międzynarodowych na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Maj jest prezesem Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń. Olejnik jest konsultantem bezpieczeństwa i prywatności oraz badaczem na University College London.

Czy ponowne przeliczenie głosów mogłoby się odbyć?

Dr Joanna Kulesza: Teoretycznie oczywiście możliwy byłby precedens polegający na ponownym przeliczeniu głosów i – co istotniejsze – odwróceniu wyniku wyborów. W praktyce jednak jest to mało prawdopodobne. Nie tyle ze względów technicznych, co politycznych. Każdym wyborom, a zwłaszcza tym, których rezultat okazał się zaskakujący dla szerokiej rzeszy zainteresowanych oraz tym elektronicznym, towarzyszą wątpliwości dotyczące wiarygodności wyników.

Nawet w Estonii, państwie polegającym na zaufanych rozwiązaniach informatycznych, przebieg elektronicznych wyborów nieraz wywoływał wątpliwości i krytykę. Nie są one jednak inne, niż te zgłaszane w przypadku elekcji przebiegających "tradycyjnie" – wystarczy wspomnieć choćby ubiegłotygodniowe wyniki wyborów prezydenckich w Mołdawii.

I tak jak np. w przypadku głosowania dotyczącego opuszczenia Unii Europejskiej przez Wielką Brytanię, pojawiają się głosy prawników o możliwości czy wręcz konieczności zakwestionowania wyniku wyborów. Nawet w jedynym przypadku, kiedy ponowne przeliczenie głosów w Stanach Zjednoczonych było rozważane (Bush i Gore z 2000 r.), nie udało się doprowadzić tej procedury do końca ani, co ważniejsze, zmienić wyniku. Decyzja o ponownym przeliczeniu głosów będzie więc na pewno decyzją polityczną i jako taka wydaje się mało prawdopodobna. 

Dr Joanna Świątkowska: Teoretycznie taka procedura była stosowana w przeszłości (wybory w 2000 r.), więc precedens jest. Nie sądzę jednak, aby ostatecznie taka decyzja zapadła w tym konkretnym wypadku. Problem leży gdzie indziej i to prowadzi do odpowiedzi na drugie pana pytanie.

Mirosław Maj: Grupa informatyków spostrzegła pewną prawidłowość w stanach Wisconsin, Pensylwanii i Michigan, w różnych systemach oddawania głosów za pomocą maszyn elektronicznego pobierania głosów. Chodził dokładnie o to, że te wyniki dla poszczególnych kandydatów różnią się w zależności od maszyn. Moim zdaniem jest to jednak zbyt mało, żeby wyciągać zbyt daleko idące wnioski, takie zdarzenie raczej nie było by do wykonania na masową skalę. Co więcej, sami informatycy nie przedstawili żadnych dowodów, wskazujących na ingerencje w te systemy.

Scenariusz najbardziej prawdopodobnych ataków zakłada, że aby uzyskać pożądany wpływ na wyniki głosowania, ktoś musiałby się dostać fizycznie do takie maszyny, zainstalować tam odpowiednie oprogramowanie, lub podłączyć klucz USB z jakąś aplikacją. Takie działanie na dużą skalę jest mało prawdopodobne. To o czym się mówi przy tej okazji, w żaden sposób nie wskazuje na to, żeby tutaj dokonano jakiegoś cyberataku.

Dr Łukasz Olejnik: Co najmniej jedna z wymienionych osób jest bardzo wiarygodna w dziedzinie cyberbezpieczeństwa systemów wyborczych. Jest za wcześnie, by wyciągać jakiekolwiek wnioski. Aby doszło do ponownego przeliczenia głosów, komitet musi zgłosić wątpliwości co do przebiegu wyborów – to jest procedura o charakterze administracyjnym, objęta ścisłymi terminami. Ważniejszym niż samo przeliczanie głosów może okazać się audyt infrastruktury elektronicznych maszyn do głosowania i ewentualne dalsze konsekwencje.

Jak to może wpłynąć na proces wyborczy w Stanach Zjednoczonych oraz inne nadchodzące wybory np. w Niemczech?

J. K.: Ostatnie lata, także w Polsce, zaskakują wyborami dokonanymi przez społeczeństwo nie ze względu na sposoby ich dokonywania – demokracja bezpośrednia znana jest ludzkości od jej zarania, podobnie jak jej niedoskonałości – ale ze względu na ich treść. Pytanie o los wyborów w innych państwach europejskich – Niemczech czy Francji – nie powinno więc być pytaniem o sposób, w jaki wybór ten zostanie dokonany (wybory elektroniczne mogą być zmanipulowane równie łatwo jak wybory "tradycyjne", papierowe), ale ze względu na polityczne decyzje podejmowane w ich trakcie, a przede wszystkim ze względu na kryjące się za nimi powody. Proces wyborczy w USA z pewnością wpłynie na wynik wyborów w Niemczech czy Francji, ale nie w warstwie technologicznej, a przede wszystkim w warstwie społecznej. To na nią trzeba zwrócić szczególną uwagę, raczej identyfikując powody owych decyzji społecznych niż szukając dowodów na rzekome zagrożenia cybernetyczne usprawiedliwiające zaskakujący wynik kolejnych głosowań, elektronicznych czy nie.

J. Ś.: Największym sukcesem podmiotów, które próbowały cyberatakami zakłócić proces wyborczy w USA (na przykład dokonując ataku na systemy teleinformatyczne DNC), jest paradoksalnie nie sam efekt w postaci realnych manipulacji wyborczych, ale wpływ na percepcję zarówno amerykańskiego społeczeństwa, jak i opinii międzynarodowej. Ten sam case może powtórzyć się podczas wyborów w innych krajach, także w Niemczech.

Sprowadza się to do tego, że samo przekonanie o tym, że obce siły mogły wpłynąć na wynik wyborów i mogły dokonywać manipulacji, znacznie obniża zaufanie do procesu wyborczego, a w konsekwencji – do liderów politycznych. Podkopanie fundamentów demokracji byłoby niezwykle ważnym osiągnięciem przeciwników.

Może mieć to wiele implikacji z destabilizacją polityczną i społeczną w danych państwach na czele. Ponadto proszę zwrócić uwagę, że podobny scenariusz miał miejsce w przeszłości podczas wyborów na Ukrainie. Należy się zastanowić, czy powtarzający się modus operandi nie jest zaplanowaną strategią osiągania wpływu na rywali – elementem strategii hybrydowej zamierzonej na osłabienie rywala.

Czytaj też: Niemcy: cyberataki z Rosji mogą wpłynąć na najbliższe wybory

Reklama

Komentarze

    Reklama