Reklama

Polityka i prawo

Służby nie mogą ufać źródłom internetowym

Internet i media społecznościowe wykorzystywane są przez służby do rozpoznawania nastrojów społecznych i monitorowania przestępców. Problemem jest tylko to, jak oddzielić wartościową wiadomość w sieci od plotki lub dezinformacji? Przy dzisiejszym szumie informacyjnym brak tej wiedzy może rodzić bardzo poważne skutki. Eksperci dowodzą, że internetowym źródłom nigdy nie można ufać do końca.

O wykorzystaniu mediów przez służby rozmawiali uczestnicy czwartej konferencji „5 żywiołów”, zorganizowanej w czwartek w Krakowie przez Fundację Instytut Mikromakro. Dyskusję zorganizowano w kontekście zbliżających się Światowych Dni Młodzieży. Bezpieczeństwo jednej z największych imprez masowych w Polsce to priorytet zarówno dla policji, jak i służb specjalnych.

- Służby operacyjne pozyskują informacje za pomocą mediów społecznościowych. Trudno sobie wyobrazić, by tego nie robiły, biorąc pod uwagę, że większość obywateli z nich korzysta. Można tam znaleźć grupy zwołujące się na manifestacje, nie zawsze legalne, są tam też kolportowane plotki, które mogą doprowadzić do kryzysu – tłumaczył Piotr Majcher z Rządowego Centrum Bezpieczeństwa.

- Dziś możemy mieć do czynienia z informacją chaotyczną, śladową, niepotwierdzoną, z niepewnych źródeł, lub też taką, która jest celowo zniekształcona przez przeciwnika – opowiadał dr Krzysztof Liedel, dyrektor Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas (CBnT). -  Dlatego tak ważne jest, żeby oddzielić wartościowe informacje z sieci i mediów społecznościowych od tych zupełnie nieprzydatnych.

Paulina Piasecka, wicedyrektor CBnT Collegium Civitas, jako przykład podała sytuację, do której doszło podczas zamachów w Bostonie w 2013 r. Mieszkańcy za pomocą portalu Reddit zaczęli rozpowszechniać informację, że jeden ze sprawców został aresztowany. Wątek podchwyciły media mainstreamowe, które bez weryfikacji tej wiadomości zaczęły ją powielać. Nastąpiło zapętlenie, bo ludzie na portalach społecznościowych powtarzali to, co przeczytali na stronach internetowych i zobaczyli w telewizji, a tradycyjne media rosnącą liczbą postów utwierdzały się w przekonaniu, że piszą prawdę. Dopiero zdecydowane dementi policji w Bostonie ucięło spiralę dezinformacji.

Dla służb specjalnych taki szum informacyjny jest poważną przeszkodą w wyłapaniu wartościowych wiadomości.  

– Dzienna liczba wytwarzanych informacji odpowiada 750 milionom płyt DVD. Dziś jesteśmy tak dramatycznie przeciążeni, że ciężko w takich warunkach działać. A administracja rządowa ma zawsze ograniczone siły i środki, ma zawsze ograniczony czas – tłumaczyła Paulina Piasecka.  – Te dane, nawet jeśli pochodzą z wiarygodnych źródeł, mogą kłamać. Szum informacyjny jest szczególnie groźny, bo wszystkie działania jakie podejmujemy, jakiekolwiek operacyjne działanie musi się odbywać w cyklu decyzyjnym: obserwacja – orientacja – decyzja – działanie.

Jak sobie z tym poradzić? Według ekspertki służby nie mogą polegać tylko na źródłach internetowych.  Ich zadaniem jest zawsze weryfikacja danych i triangulacja, tzn. zbieranie wiadomości różnymi metodami i z różnych źródeł. Dziś FBI za potwierdzoną uznaje tę informację, o której donoszą trzy niezależne źródła, z czego jedno z nich powinno być np. oficjalnym dokumentem.  Za procesem weryfikacji powinno zawsze stać pytanie: „Skąd to wiesz?”

- Czy twoje źródło jest wiarygodne? Skąd się bierze twoja wiara w wiarygodność źródła? Czy twój informator zbadał to empirycznie, czy tylko powiela wiadomośc? Nie mamy prawa wierzyć komputerom bezkrytycznie. Musimy zawsze opierać się na człowieku -  mówiła wicedyrektor CBnT.

W kontekście Światowych Dni Młodzieży oznacza to, że oprócz pracowników monitorujących sieć niezbędne są agenci wmieszani w tłum na miejscu. Ważny jest przepływ informacji między agentami terenowymi, analitykami sieci i centrum zarządzania kryzysowego. Nad komunikacją tego typu pracuje firma Comarch. Nowa platforma pozwoli łączyć informacje ze źródeł fizycznych, takich jak np. obraz z kamer, z wiadomościami pojawiającymi się w sieci.

- Wyzwaniem w zakresie analizy danych jest ilość różnych formatów:  Tekst, grafika, wideo. Wszystko to może być cenną informacją i musi zostać przeanalizowane – mówił Tomasz Poręba z firmy Comarch.

Prekursorem takich działań są Stany Zjednoczone. Ostatnio okazało się, że CIA sponsoruje firmy, które wykorzystują nowoczesne narzędzia w sieci do zbierania i segregowania danych, wychwytywania istotnych wpisów oraz informacji o położeniu geograficznym internautów. Departamenty policji  w Stanach mają własną aplikację Beware, która pozwala skanować miliardy wiadomości i wyciągać te potencjalnie niebezpieczne. Z kolei FBI do tego samego celu wykorzystuje program SocioSpyder.

Czytaj też: Jak wykorzystać Facebooka i Twittera w czasie kryzysu?

               Amerykańskie służby skanują media społecznościowe

 

Reklama

Komentarze

    Reklama