Reklama

Polityka i prawo

#CyberMagazyn: Współpracować czy nie? O zagrożeniach płynących z kooperacji naukowej z Chinami

Jakie korzyści, a jakie zagrożenia niesie z sobą współpraca z chińskimi uczelniami?
Jakie korzyści, a jakie zagrożenia niesie z sobą współpraca z chińskimi uczelniami?
Autor. Poodar Chu/ Unsplash/ Domena publiczna

Jeszcze kilka lat temu współpraca z Chinami była postrzegana w polskiej debacie publicznej jako źródło nieograniczonych możliwości nie tylko w wymiarze gospodarczym, ale także międzyludzkim czy akademickim. Uczelnie prześcigały się w podpisywaniu umów z chińskimi podmiotami, licząc na napływ zagranicznych studentów, płacących wyższe czesne i szybsze umiędzynarodowienie.

Reklama

W zamyśle miało się to przełożyć na poprawę miejsc tych uczelni w międzynarodowych rankingach i dywersyfikację źródeł finansowania projektów badawczych. Również strona chińska zabiegała o współpracę, m.in. pod postacią Instytutów Konfucjusza, które otwarto na sześciu polskich uniwersytetach. W ramach międzynarodowych formatów, jak np. Inicjatywa Pasa i Szlaku, powstały także specjalne programy dedykowane zacieśnianiu stosunków z polskimi uczelniami i jednostkami badawczymi. Komercyjne podmioty z Chin, głównie Huawei, zaangażowały się również na szeroką skalę we współpracę zarówno z publicznymi, jak i prywatnymi uczelniami.

Reklama

Czy współpraca ta przyniosła jednak oczekiwane rezultaty? I jaki jest jej rzeczywisty wymiar? Na te pytania starają się odpowiedzieć badacze z międzynarodowego projektu China-Europe Academic Engagement Tracker, koordynowanego przez bratysławski think tank Central European Institute of Asian Studies (CEIAS). Inicjatywa objęła dotychczas 11 państw (Słowację, Polskę, Rumunię, Czechy, Austrię, Litwę, Łotwę, Węgry, Niemcy, Bułgarię i Gruzję), w których zbadano poziom zaawansowania współpracy między lokalnymi instytucjami akademickimi (głównie uczelniami) a podmiotami z ChRL. W przyszłości planowane jest włączenie do projektu kolejnych państw i stworzenie kompleksowej bazy danych, zawierającej szczegółowe informacje na temat współpracy akademickiej między Europą a Chinami.

Ocenie poddano kilka aspektów kooperacji, głównie liczbę i charakter umów dwustronnych i wielostronnych, realizację ich zapisów w czasie czy istnienie mechanizmów oceny ryzyka, płynącego ze współpracy z chińskimi podmiotami. Głównym narzędziem wykorzystanym do zdobycia danych były wnioski o dostęp do informacji publicznej, których dokładna forma zależała od lokalnych regulacji w poszczególnych krajach.

Reklama

Dodatkowo wzięto pod uwagę informacje z innych źródeł, takich jak sprawozdania roczne rektorów czy media. Inspiracją dla badania była również głośna baza danych australijskiego think tanku ASPI, China Defence University Tracker, która wyszczególnia jednostki naukowe z ChRL powiązane z Chińską Armią Ludowo-Wyzwoleńczą i klasyfikuje poziom ryzyka płynącego ze współpracy z nimi, m.in. na podstawie udokumentowanych przypadków szpiegostwa przemysłowego czy bliskiej współpracy z przemysłem zbrojeniowym kontrolowanym przez Pekin.

Czytaj też

Przerost formy nad treścią

W większości przeanalizowanych państw liczba podpisanych umów niekoniecznie przełożyła się na mierzalne wyniki współpracy, np. pod postacią projektów badawczych czy zgłoszonych patentów. Tak np. w Polsce udało się dotrzeć do ponad 600 powiązań, z czego większość ograniczała się do ogólnikowych porozumień w rodzaju Memorandum of Understanding (MoU), wyrażających jedynie chęć obu stron do pogłębiania stosunków.

Mniejsze kraje, takie jak Słowacja, Czechy czy państwa bałtyckie, podpisały proporcjonalnie mniej umów, głównie ze względu na ograniczoną liczbę uniwersytetów. Część z nich została zrealizowana, m.in. pod postacią zwiększonej wymiany studenckiej i kadrowej czy wyjazdów na konferencje i innego rodzaju wydarzenia na terenie Chin. Zadziałało to również w drugą stronę – europejskie uczelnie, w tym polskie, coraz częściej zapraszały do siebie chińskich naukowców, przynajmniej do wybuchu pandemii. W kilku państwach powstały wspólne programy podwójnego dyplomowania, organizowane w różnych formach także w Polsce, m.in. na Uniwersytecie Łódzkim czy na Politechnice Gdańskiej.

Pomimo stabilnie rosnącej liczby Chińczyków na polskich uczelniach, w dalszym ciągu stanowią oni jedną z mniej licznych narodowości wśród zagranicznych studentów, chociażby w porównaniu do Ukraińców, Białorusinów czy obywateli Indii. Na poziomie współpracy badawczej i programowej w dalszym ciągu to partnerzy z Europy i szeroko rozumianego Zachodu stanowią główny punkt odniesienia dla polskich uczelni.

Chwilowe ocieplenie stosunków politycznych między Warszawą a Pekinem w ostatniej dekadzie przyczyniło się do ułatwienia spotkań wysokiego szczebla, również między instytucjami akademickimi. Natomiast z perspektywy 2022 roku i utrzymującego się zamknięcia ChRL wydaje się, że szerszy kontekst polityczny zmienia percepcję zasadności niektórych form współpracy z Pekinem. Jak napisał reprezentant jednej z polskich uczelni w odpowiedni na wniosek o dostęp do informacji publicznej, we współpracy z Chinami „skończyło się na dobrych chęciach”.

Czytaj też

Uczelnie techniczne na celowniku

Uczelnie techniczne wydają się stanowić wyjątek od reguły w kontekście efektów ich współpracy z Chinami. W wielu z przeanalizowanych państw w oczy rzuca się skłonność chińskich partnerów nie tylko do bliższego zacieśniania stosunków z tego typu uniwersytetami, ale również większą skuteczność w realizacji projektów nastawionych na osiąganie mierzalnych efektów o praktycznym zastosowaniu. Tak np. na Słowacji 3/4 wszystkich interakcji z chińskimi podmiotami miało miejsce na uczelniach specjalizujących się w naukach przyrodniczych i nowych technologiach. Huawei, kontrowersyjny chiński gigant z branży telekomunikacji, również podpisał szereg umów z uczelniami technicznymi w Europie, w tym w Polsce. Na Słowacji, gdzie od 2011 r. obowiązkowe jest upublicznianie umów zawartych przez podmioty publiczne w specjalnym ogólnokrajowym rejestrze, udało dotrzeć się do umowy między jedną z uczelni a Huawei, którą zredagowano to tego stopnia, że widniało na niej jedynie logo chińskiej firmy i kilka nagłówków. Ingerencję w dokument uzasadniono poufnością treści.

Co ważne, wiele uczelni technicznych, w tym polskich, aktywnie współpracuje z chińskimi podmiotami zrzeszonymi nieformalnie w grupie znanej jako „Siedmiu Synów Obrony Narodowej”. Chodzi o siedem publicznych uczelni blisko współpracujących z chińskim wojskiem i posiadających udokumentowaną historię uwikłania w operacje szpiegowskie lub obchodzenie międzynarodowych sankcji. Są one bardzo dobrze dofinansowane przez Pekin, a ponad 30 proc. ich absolwentów znajduje pracę w sektorze bezpieczeństwa. Nieprzemyślana współpraca z tego rodzaju podmiotami jest obarczona pewnym ryzykiem, które powinno być oceniane indywidualnie dla każdego przypadku.

Czytaj też

W poszukiwaniu przejrzystości

Dostęp do informacji na temat współpracy z chińskimi uczelniami był w większości przypadków utrudniony. W wielu państwach wnioski o dostęp do informacji publicznej pozostały bez odpowiedzi. W Polsce uniwersytety nierzadko odmawiały podzielenia się danymi argumentując, że ze względu na ich szeroki zakres stanowią informacje przetworzone. Co ciekawe, największe i najbardziej prestiżowe uczelnie były w większości przypadków najmniej skore do dzielenia się wiedzą.

Co więcej, w oczy rzuca się brak jakichkolwiek mechanizmów oceny ryzyka, wykraczających poza standardowe procedury. Pomimo drastycznych różnic w funkcjonowaniu chińskiego systemu politycznego i jego wpływu na środowisko akademickie w kraju, współpraca z uczelniami z ChRL jest w dalszym ciągu postrzegana w wielu państwach Europy jako niekontrowersyjna. W Polsce jedynie Uniwersytet Łódzki zadeklarował, że posiada mechanizm ewaluacji tego typu kooperacji, w który zaangażowani są pracownicy Ośrodka Spraw Azjatyckich UŁ. Stanowi to pozytywny wyjątek od dosyć niepokojącej reguły.

Czytaj też

Niepewna przyszłość

Wraz ze wzrostem napięć w stosunkach z Chinami coraz trudniej rozdzielić aspekt polityczny współpracy od percepcji potencjalnych korzyści z niej płynących. Z tego powodu kooperacja z Pekinem jest coraz częściej postrzegana w kategoriach zagrożenia. Niemniej jednak należy podkreślić, że demonizowanie wszelkich kontaktów z ChRL może przynieść efekty odwrotne do zamierzonych, podobnie jak stygmatyzacja osób studiujących w Chinach, np. dzięki stypendiom chińskiego rządu. Nie chodzi o całkowite zerwanie więzi, a raczej o zwiększenie świadomości ograniczeń i uwarunkowań, jakie niesie ze sobą współpraca akademicka z podmiotami z państwa autorytarnego. Tyczy się to zarówno studentów wyjeżdżających do ChRL, jak i kadry naukowej mającej kontakty z chińskimi badaczami. Co więcej, polskie uczelnie powinny zdawać sobie sprawę z umocowania instytucjonalnego ich chińskich partnerów, którzy nierzadko jawnie współpracują z aparatem władzy czy wojskiem na rzecz tworzenia technologii podwójnego zastosowania lub innych rozwiązań o potencjale strategicznym.

Tak samo jak sensowność długoterminowej współpracy naukowej z Rosją jest obecnie kwestionowana, podobnie należy przyglądać się pewnym obszarom współpracy akademickiej z ChRL. Mogłoby w tym pomóc stworzenie jasnych wytycznych pomagających polskim uczelniom w ocenie ryzyka płynącego ze współpracy z chińskimi podmiotami.

Autorka tekstu oraz Patryk Szczotka przebadali sytuację w Polsce dla China-Europe Academic Engagement Tracker. Więcej o projekcie można znaleźć pod tym adresem .

Serwis CyberDefence24.pl otrzymał tytuł #DigitalEUAmbassador (Ambasadora polityki cyfrowej UE). Jeśli są sprawy, które Was nurtują; pytania, na które nie znacie odpowiedzi; tematy, o których trzeba napisać – zapraszamy do kontaktu. Piszcie do nas na: [email protected].

Reklama

Komentarze

    Reklama